Dużo mówi się o aktywności zawodowej kobiet. Czasem mam wrażenie, że ile ludzi tyle opinii. Pójdziesz do pracy, gdy dziecko skończy rok (lub nie daj Boże wcześniej) – zostaniesz nazwana egoistką. Zostaniesz z dzieckiem do czasu, aż będzie mogło pójść do przedszkola/szkoły – nazwą Cię matką żyjącą z socjalu. Idealnego rozwiązania, które pochwalałoby całe społeczeństwo nie ma, więc nie powinnyśmy myśleć o tym, by każdy zgadzał się z naszym życiem. A jedynie o tym, by rozwiązanie pasowało nam i naszej najbliższej rodzinie.
Jeśli jednak mama podejmie decyzję (z jakichkolwiek powodów), że chce wracać/znaleźć nową pracę, to jak to wygląda w praktyce? Czy jest to takie łatwe? Czy wszyscy czekają na nią z otwartymi ramionami? Sama szukałam pracy, będąc mamą małego dziecka. Swoje przemyślenia w tym temacie mam, ale najpierw zaprezentuję fakty, czyli doświadczenia innych mam.
Jeśli jednak mama podejmie decyzję (z jakichkolwiek powodów), że chce wracać/znaleźć nową pracę, to jak to wygląda w praktyce? Czy jest to takie łatwe? Czy wszyscy czekają na nią z otwartymi ramionami? Sama szukałam pracy, będąc mamą małego dziecka. Swoje przemyślenia w tym temacie mam, ale najpierw zaprezentuję fakty, czyli doświadczenia innych mam.
Jakie doświadczenia mają inne mamy?
W Internecie zadałam kobietom pytanie o to, jak wyglądały ich rozmowy kwalifikacyjne, gdy miały małe dziecko/i. Odpowiedziało 40 kobiet. Może nie dużo, ale jakiś ogląd to daje. Z ich wypowiedzi okazało się, że:
- 18 kobiet miało problem z dostaniem pracy z powodu posiadania dziecka, a 22 kobiety nie miały z tym problemu (pracodawcy nie mieli oporów przed zatrudnianiem matek lub nie zadali tego pytania na rozmowie). Daje to 45% dla problemów i 55% dla braku problemów.
- Najczęściej matki znajdywały pracę w ciągu 1,5 miesiąca od rozpoczęcia poszukiwań, zdarzały się rzadkie przypadki od 3 do 6 miesięcy poszukiwań.
Kilka konkretnych odpowiedzi:
„Od powrotu z macierzyńskiego zmieniałam pracę kilka razy. W żadnym miejscu dziecko nie było problemem dla pracodawcy, chociaż podpytywali o moje rozwiązania (dziecko małe, jedna z prac była oddalona od domu o ponad 50km). Ale myślałam, że będzie trudniej, jestem pozytywnie zaskoczona.”
„Ja właśnie szukam i jest bardzo ciężko. Największy problem to chyba dziecko, boją się zatrudnić ze względu na częste branie l4.”
„Mi nie robiło różnicy, w sumie byłam wiarygodna mówiąc, że muszę być systematyczna, bo potrzebuję stałego dochodu, bo mam małe dziecko.”
„Chociaż powiedziałam kilkukrotnie, że mam dla dzieci opiekę to i tak na koniec rozmowy powiedzieli, że szukają kogoś ze starszymi dziećmi.”
„Na rozmowie pani zapytała, ile mam lat i czy mam kogoś po czym stwierdziła, że pewnie niedługo zajdę w ciążę i podziękowałam za to, że przyszłam.”
„Wczoraj otrzymałam wypowiedzenie, bo wzięłam tydzień opieki na córkę. Jednorazowo, bo teściowa wyjechała i nie było innej opcji.”
Jak wyglądały moje rozmowy o pracę?
Przyznam, że nie było ich wiele. Odkąd jestem mamą, pracy szukałam tylko raz. I był to chyba najtrudniejszy z możliwych momentów dla matek, czyli czas, gdy dziecko ma rok, idzie do żłobka po raz pierwszy (zatem nie nabrało jeszcze odporności), a kobieta ma przerwę w wykonywaniu pracy.
Zostałam zatrudniona po 6 rozmowie (na 5 też chciano mnie zatrudnić, ale po rozważeniu zrezygnowałam z uwagi na konieczność nocnych zmian). Sześć rozmów to niewiele, można by to uznać za sukces, ale wysłałam dużo więcej CV. Możliwe, że w niektórych miejscach nie zdecydowano się do mnie zadzwonić ze względu na półtoraroczną „dziurę” w CV lub bezpośrednio przez dziecko (kandydowałam do pracy w żłobku/przedszkolu i w liście motywacyjnym wpisywałam to uznając za zaletę, ale chyba się pomyliłam).
Spośród tych 6 rozmów tylko 3 potoczyły się tak, że poinformowałam o dziecku. W sumie na żadnej rozmowie nie padło bezpośrednio pytanie o dzieci (możliwe, że z uwagi na mój dość młody wygląd i wiek – miałam wówczas 24 lata). To że mam dziecko wyszło chyba przy pytaniu właśnie o to, dlaczego przez ostatnie półtora roku nie pracowałam.
Spośród tych 3 rozmów na jednej (w przedszkolu) posiadanie dziecka było wielkim problemem dla pracodawcy. Z jednej strony taka osoba sama widzi, jak często dzieci chorują. Z drugiej strony czy to nie jest lekka obłuda? Zwracać uwagę rodzicom, że mają nie przyprowadzać chorych dzieci do przedszkola, a samemu nie być gotowym na zapewnienie ciągłości pracy, gdy ktoś z personelu weźmie l4? Na dwóch pozostałych rozmowach dziecko nie stanowiło problemu.
Czy pytania o dzieci mogą w ogóle paść na rozmowie kwalifikacyjnej?
Często rozmowy o pracę przeprowadza ktoś, kto nie ma wykształcenia z zakresu HR. Nie zwalnia go to jednak z wiedzy odnośnie zasad, które obowiązują podczas takich rozmowach. A te wyraźnie mówią, że pracodawca nie może pytać o macierzyństwo (obecne oraz planowane), stan cywilny, orientację seksualną, poglądy polityczne, wyznanie, przynależność związkową, przebyte choroby, pochodzenie etniczne. Wyjątek, który dopuszcza pytanie o macierzyństwo jest wówczas, gdy warunki pracy są szkodliwe dla kobiet w ciąży (i nie chodzi tu o zwykłe dźwiganie, czy stres, a np. o przebywanie w laboratorium, gdzie są środki mogące zaszkodzić rozwijającemu się dziecku).
Co jeśli takie pytanie padnie? Możesz odpowiedzieć zgodnie z prawdą, że pytanie to nie dotyczy pracy, a jego zadanie nie jest zgodne z przepisami. Pewnie pracy tam nie dostaniesz, ale to chyba lepiej – czy pracodawca kierujący się uprzedzeniami jest dobrym pracodawcą? Czy później już w trakcie pracy nie wyszłyby inne problemy w komunikacji między Wami?
Dlaczego sama lubię mówić o dziecku?
„Od powrotu z macierzyńskiego zmieniałam pracę kilka razy. W żadnym miejscu dziecko nie było problemem dla pracodawcy, chociaż podpytywali o moje rozwiązania (dziecko małe, jedna z prac była oddalona od domu o ponad 50km). Ale myślałam, że będzie trudniej, jestem pozytywnie zaskoczona.”
„Ja właśnie szukam i jest bardzo ciężko. Największy problem to chyba dziecko, boją się zatrudnić ze względu na częste branie l4.”
„Mi nie robiło różnicy, w sumie byłam wiarygodna mówiąc, że muszę być systematyczna, bo potrzebuję stałego dochodu, bo mam małe dziecko.”
„Chociaż powiedziałam kilkukrotnie, że mam dla dzieci opiekę to i tak na koniec rozmowy powiedzieli, że szukają kogoś ze starszymi dziećmi.”
„Na rozmowie pani zapytała, ile mam lat i czy mam kogoś po czym stwierdziła, że pewnie niedługo zajdę w ciążę i podziękowałam za to, że przyszłam.”
„Wczoraj otrzymałam wypowiedzenie, bo wzięłam tydzień opieki na córkę. Jednorazowo, bo teściowa wyjechała i nie było innej opcji.”
Jak wyglądały moje rozmowy o pracę?
Przyznam, że nie było ich wiele. Odkąd jestem mamą, pracy szukałam tylko raz. I był to chyba najtrudniejszy z możliwych momentów dla matek, czyli czas, gdy dziecko ma rok, idzie do żłobka po raz pierwszy (zatem nie nabrało jeszcze odporności), a kobieta ma przerwę w wykonywaniu pracy.
Zostałam zatrudniona po 6 rozmowie (na 5 też chciano mnie zatrudnić, ale po rozważeniu zrezygnowałam z uwagi na konieczność nocnych zmian). Sześć rozmów to niewiele, można by to uznać za sukces, ale wysłałam dużo więcej CV. Możliwe, że w niektórych miejscach nie zdecydowano się do mnie zadzwonić ze względu na półtoraroczną „dziurę” w CV lub bezpośrednio przez dziecko (kandydowałam do pracy w żłobku/przedszkolu i w liście motywacyjnym wpisywałam to uznając za zaletę, ale chyba się pomyliłam).
Spośród tych 6 rozmów tylko 3 potoczyły się tak, że poinformowałam o dziecku. W sumie na żadnej rozmowie nie padło bezpośrednio pytanie o dzieci (możliwe, że z uwagi na mój dość młody wygląd i wiek – miałam wówczas 24 lata). To że mam dziecko wyszło chyba przy pytaniu właśnie o to, dlaczego przez ostatnie półtora roku nie pracowałam.
Spośród tych 3 rozmów na jednej (w przedszkolu) posiadanie dziecka było wielkim problemem dla pracodawcy. Z jednej strony taka osoba sama widzi, jak często dzieci chorują. Z drugiej strony czy to nie jest lekka obłuda? Zwracać uwagę rodzicom, że mają nie przyprowadzać chorych dzieci do przedszkola, a samemu nie być gotowym na zapewnienie ciągłości pracy, gdy ktoś z personelu weźmie l4? Na dwóch pozostałych rozmowach dziecko nie stanowiło problemu.
Czy pytania o dzieci mogą w ogóle paść na rozmowie kwalifikacyjnej?
Często rozmowy o pracę przeprowadza ktoś, kto nie ma wykształcenia z zakresu HR. Nie zwalnia go to jednak z wiedzy odnośnie zasad, które obowiązują podczas takich rozmowach. A te wyraźnie mówią, że pracodawca nie może pytać o macierzyństwo (obecne oraz planowane), stan cywilny, orientację seksualną, poglądy polityczne, wyznanie, przynależność związkową, przebyte choroby, pochodzenie etniczne. Wyjątek, który dopuszcza pytanie o macierzyństwo jest wówczas, gdy warunki pracy są szkodliwe dla kobiet w ciąży (i nie chodzi tu o zwykłe dźwiganie, czy stres, a np. o przebywanie w laboratorium, gdzie są środki mogące zaszkodzić rozwijającemu się dziecku).
Co jeśli takie pytanie padnie? Możesz odpowiedzieć zgodnie z prawdą, że pytanie to nie dotyczy pracy, a jego zadanie nie jest zgodne z przepisami. Pewnie pracy tam nie dostaniesz, ale to chyba lepiej – czy pracodawca kierujący się uprzedzeniami jest dobrym pracodawcą? Czy później już w trakcie pracy nie wyszłyby inne problemy w komunikacji między Wami?
Dlaczego sama lubię mówić o dziecku?
Szykując się do rozmów kwalifikacyjnych ponad 2 lata temu, obawiałam się mówić o dziecku. Wmówiłam sobie, że dla pracodawców jest to problem i nikt mnie nie zatrudni. Jak widać z ankiety – nie było to całkiem bezpodstawne myślenie. Jednak po tych 2 latach wiem już jak ważne jest nie tyle dostanie pracy, co utrzymanie się w niej – tak, aby zarówno pracodawca był z nas zadowolony, jak i to żebyśmy my chcieli tam pracować. Cenię sobie stabilność, nie lubię co chwilę zmieniać pracy. Dlatego wiem, że jeśli pracodawca ma opory przed zatrudnianiem młodych mam – nasza współpraca mogłaby źle przebiegać. Stąd wolę sama wspominać o posiadaniu dziecka. Szerzej pisałam o tym we wpisie: „Mama na rozmowie kwalifikacyjnej – czy wspominać o dzieciach?”
Jakie problemy pojawiają się w przypadku zdobycia pracy przez mamy małych dzieci?
Wróćmy do mojej mini-ankiety. Jeśli kobiety miały problem, by znaleźć pracę, to jakie powody określały?
- Obawa potencjalnych pracodawców przed częstym braniem l4 i brakiem możliwości pracowania w godzinach nadliczbowych
- „Dziura” w CV, czyli wypadnięcie z rynku pracy na rok, kilka lat, a czasem nawet więcej
- Brak doświadczenia w zawodzie
- Był też problem ze znalezieniem pracy leżący nie po stronie pracodawcy, a pracownika – trudność w znalezieniu pracy takiej, by godziny pracy dało się połączyć z zaprowadzaniem i odbieraniem dziecka ze żłobka/przedszkola (najczęściej spowodowane tym, że ojciec dziecka pracuje zagranicą lub sam pracuje w systemie zmianowym i kobieta musi znaleźć pracę jedynie na pierwszą zmianę)
- Warto podkreślić też, że problem występuje nie tylko w przypadku matek. Część pracodawców niechętnie zatrudnia młode, bezdzietne kobiety, gdyż boją się szybkiego pójścia na zwolnienie ciążowe.
Potencjalny pracodawca nie chce Cię zatrudnić tylko z uwagi na dziecko? Nie zrażaj się!
Wiem, że możesz się załamać, gdy pracodawca odrzuca Twoją kandydaturę z przyczyn niezwiązanych z kompetencjami, czy wykształceniem. Jednak pomyśl sobie, że gdyby zatrudnił Cię pracodawca, który od początku kieruje się stereotypami, to czy na pewno dobrze by Wam się pracowało? Z doświadczenia dodam, że części „pracodawców” przeszkadzają nie tylko matki. Mają swoje uprzedzenia odnośnie pochodzenia z konkretnego miasta, czy imion.
Przypomnij sobie także wyniki ankiety. Około połowa pracodawców przy decyzji o zatrudnieniu nie kieruje się faktem posiadania/planowania dzieci! Możliwe, że na poszukiwania pracy poświęcisz więcej czasu, ale powinno się udać. A jeśli nie? Zastanów się, czy telefon milczy po rozmowach tylko z uwagi na fakt posiadania dziecka, czy może ze względu na to jak sama do tego podchodzisz. Może na rozmowach pokazujesz, że jesteś niepewna łączenia ról mamy i pracownika? Może sama nakręciłaś się, że jest to przeszkodą? Ja 2 lata temu, gdy wracałam na rynek pracy tak miałam. Dzisiaj córka ma 3 lata, ja za sobą dwa lata pracy i nie pozwoliłabym, żeby jakikolwiek pracodawca wmówił mi, że sobie nie poradzę.
Jesteś rodzicem? Kiedy wróciłaś do pracy? Czy uważasz, że pracodawcy ciągle kierują się jeszcze uprzedzeniami odnośnie zatrudniania kobiet, mających małe dzieci?
Wiem, że możesz się załamać, gdy pracodawca odrzuca Twoją kandydaturę z przyczyn niezwiązanych z kompetencjami, czy wykształceniem. Jednak pomyśl sobie, że gdyby zatrudnił Cię pracodawca, który od początku kieruje się stereotypami, to czy na pewno dobrze by Wam się pracowało? Z doświadczenia dodam, że części „pracodawców” przeszkadzają nie tylko matki. Mają swoje uprzedzenia odnośnie pochodzenia z konkretnego miasta, czy imion.
Przypomnij sobie także wyniki ankiety. Około połowa pracodawców przy decyzji o zatrudnieniu nie kieruje się faktem posiadania/planowania dzieci! Możliwe, że na poszukiwania pracy poświęcisz więcej czasu, ale powinno się udać. A jeśli nie? Zastanów się, czy telefon milczy po rozmowach tylko z uwagi na fakt posiadania dziecka, czy może ze względu na to jak sama do tego podchodzisz. Może na rozmowach pokazujesz, że jesteś niepewna łączenia ról mamy i pracownika? Może sama nakręciłaś się, że jest to przeszkodą? Ja 2 lata temu, gdy wracałam na rynek pracy tak miałam. Dzisiaj córka ma 3 lata, ja za sobą dwa lata pracy i nie pozwoliłabym, żeby jakikolwiek pracodawca wmówił mi, że sobie nie poradzę.
Jesteś rodzicem? Kiedy wróciłaś do pracy? Czy uważasz, że pracodawcy ciągle kierują się jeszcze uprzedzeniami odnośnie zatrudniania kobiet, mających małe dzieci?
Jeśli interesuje Cię tematyka łączenia pracy z macierzyństwem, zajrzyj do mojej zakładki Pracująca mama (zobacz). Znajdziesz tam wiele interesujących artykułów m.in.:
- Rodzic-pracownik - jakie uprawnienia przysługują Ci w pracy? - m.in. o przerwie na karmienie piersią, 2 dniach dodatkowego urlopu, skróceniu wymiaru czasu pracy.
- Jak się zorganizować po powrocie do pracy? 12 porad od pracującej mamy
- Jakim pracownikiem jest matka?
Napisanie tego tekstu zajęło mi sporo czasu. Jeśli uważasz, że jest warty przeczytania – podrzuć go swoim znajomym. Będzie mi również miło, gdy zechcesz zostać tu najdłużej. Obserwując moje konta na portalach społecznościowych będzie Ci łatwiej nie przegapić nowych wpisów. Zajrzyj na: