Podsumowanie 2018 - najważniejsze wydarzenia prywatnie, najlepsze teksty na blogu
1/01/2019
Przełom roku obfituje w
takie wpisy. Z jednej strony podsumowanie starego roku, z drugiej
strony postanowienia noworoczne. Może zrobić się nudno. Możliwe.
Jednak sama uwielbiam czytać podobne podsumowania u innych blogerów,
lubię też podsumowywać swoje wydarzenia, a także planować.
2018 rok – z pozoru
spokojny, jednak z kilkoma większymi zmianami
2016
rok był rokiem, w którym dokonały się zdecydowanie największe
zmiany w moim dotychczasowym życiu. To wówczas zostałam mamą. A
na dokładkę kilka miesięcy później zdecydowaliśmy się na
przeprowadzkę z Wrocławia na Podbeskidzie w okolicę
Bielska-Białej. Ponad 200 kilometrów i 2 województwa dalej!
Przy
takich zmianach myślałam, że 2017 rok nie zdoła przebić
poprzedniego. I owszem, wydarzenia były mniej spektakularne, ale
powrót do pracy i pójście dziecka do żłobka nadały naszemu
życiu nowego wymiaru. W 2017 roku uczyłam się łączyć rolę mamy
i pracownika. Kiedyś opiekunka w żłobku, teraz poznawałam uroki
placówek od drugiej strony.
W
2018 roku byłam już zaprawiona w łączeniu pracy z macierzyństwem.
Ba! Nawet nie pamiętam już jak to jest być pełnoetatową mamą. I
znów, gdy myślałam, że ten rok mnie nie zaskoczy, pojawiło się
w nim kilka nowości:
KWIECIEŃ
i POCZĄTEK PRZEDSZKOLA
– nad tym tak naprawdę zastanawialiśmy się już wcześniej. W
naszym przypadku póki co zmiany placówek następują nietypowo. Nie
we wrześniu, a już prawie pod koniec roku szkolnego. To
dlatego, że Ala urodziła się w marcu. Zatem na początku wiosny
kończył mi się urlop macierzyński i wtedy wróciłam do pracy, a
Ala poszła do żłobka z dofinansowaniem z UE. Dofinansowanie trwało
rok, kończyło się w marcu, więc przed nami była decyzja –
zostawiać ją w tym żłobku i bez dofinansowania płacić około
tysiąca złotych miesięcznie, czy znaleźć coś innego. Tańszego.
Ale nie chodziło tylko o pieniądze. Nie do końca byliśmy
zadowoleni z tego żłobka, a do tego lokalizacja była dla nas
fatalna – daleko i od domu i od pracy któregokolwiek z nas. Wybór
padł na prywatne przedszkole, chociaż były obawy, czy to dobra
decyzja – Ala miała zaledwie 2 lata. Nie 3 lata, nawet nie 2,5
roku. Po prostu 2 z miesięcznym hakiem. Dała sobie radę. O
powodach posłania jej do przedszkola i o tym, jak dokładnie
wyglądały jej początki możecie przeczytać w tym wpisie –
zobacz.
MAJ
i PROPOZYCJA AWANSU –
propozycja, którą oczywiście przyjęłam. Mam studia pedagogiczne,
ostatecznie odeszłam od zawodu z racji niezadowalającego
wynagrodzenia. Pracuję w handlu i w maju zaproponowano mi zostanie
kierownikiem. Co to dla mnie oznacza? Możliwość rozwoju, świetne
doświadczenie, ale taki awans niech będzie także dowodem dla Was,
że matki są cenionymi pracownikami – nie takimi, którzy
przychodzą do pracy tylko odbębnić swoje godziny, ale też mogą
odnosić w pracy sukcesy. Więcej o awansie pisałam w tym teksie –
zobacz.
LIPIEC
i URZĄDZENIE POKOJU DLA ALI –
Ala miała już wówczas prawie 2,5 roku, a decyzja o przeniesieniu
jej do „dorosłego” łóżka kiełkowała od dawna. Wreszcie
podjęła się prawie sama, bo tak skakała w łóżeczku, że część
szczebelek była połamana.
Wraz
z zakupem łóżka postanowiliśmy rzucić się na głęboką wodę i
urządzić jej własny pokój. Tu decyzja znów podjęła się
poniekąd sama, bo w naszym pokoju raczej nie zmieściłoby się
kolejne duże łóżko.
Zmiana
łóżka i pokoju przebiegła zaskakująco łatwo. Ala chętnie
zasypiała w swoim łóżku, a do tego nie sprawdziły się moje
obawy odnośnie upadków z łóżka bez szczebelków. Dotąd nie
spadła ani razu. Wcześniej z przeniesieniem dziecka do własnego
pokoju chciałam poczekać aż zacznie przesypiać całe noce, będąc
mamą zrozumiałam, że ten moment może nie nadejść nawet za parę
lat. Bo dzieci budzą się w nocy. Bo kołderka spadła, bo piciu, bo
siusiu. Ale to nie znaczy, że dziecko musi być w tym samym pokoju
co my.
SIERPIEŃ
i PIERWSZE WSPÓLNE WAKACJE
– w tym momencie możecie się zdziwić, gdy napiszę Wam, że z
tatą Ali jesteśmy razem od 6 lat, a ani razu nie byliśmy wspólnie
na prawdziwych wakacjach! Owszem, zdarzały nam się krótkie
wyjazdy, ale takie minimum tygodniowe nigdy. Zawsze coś stało na
drodze. A to on nie dostał urlopu, a to ja podjęłam się
wakacyjnej pracy, potem ciąża, a rok temu zaczynałam nową pracę.
Dlatego postanowiłam, że w tym roku musimy w końcu to zmienić.
Wybór kierunku wakacji nie był łatwy – ani partner, ani Ala nie
lubią wody i plażowania. Postawiliśmy na Bieszczady i chociaż
wakacje z dzieckiem nie są idealne, wiem, że za rok na pewno się
na nie wybierzemy.
Pod kątem blogowym
czuję, że nie dałam z siebie wszystkiego.
Gdy
pomyślałam o moich blogowych sukcesach i porażkach minionego roku,
stwierdziłam, że rok kończy się dość dołująco. Ilość fanów
na Facebooku i Instragramie powiększyła się, ale tylko
nieznacznie. Ilość unikalnych użytkowników taka sama jak w
zeszłym roku. Założyłam swoją własną grupę dla pracujących
mam, ale rzadko się w niej udzielam. W planach było napisanie
darmowego ebooka i założenie newslettera – cóż, przepiszę plan
na nowy rok.
Mogłabym
się tak dołować dalej. A potem uświadamiam sobie, że przecież
połączenie pracy na (prawie) pełen etat, opieka nad dzieckiem i
blog to nie jest mało. Nie chcę, by brzmiało to jak wymówka.
Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że może gdyby nie praca, blog
rozwijałby się lepiej. To dlatego pewnie wiele mam po zakończeniu
urlopu macierzyńskiego, pomału żegna się z blogiem. Ja cieszę
się, że utrzymuję to swoje miejsce w sieci i w nowy rok wchodzę z
wiarą, że tym razem uda mi się pisać bardziej regularnie.
A na koniec... przegląd
najpopularniejszych tekstów na moim blogu w 2018 roku
W 2018 roku opublikowałam
48 tekstów, czyli statystycznie po 4 wpisy na miesiąc, jeden
tygodniowo. Byłam niezwykle ciekawa, które teksty czytaliście
najchętniej. Tu, podobnie jak w bestnine na Instagramie, gdybym
miała stworzyć własną listę, sporo różniłaby się od tej,
opartej tylko na liczbach. Jednak patrząc na tematykę
najpopularniejszych tekstów, wychodzi na to, że mocno pokrywa się
z tym, co w minionym roku było dla mnie ważne.
5 miejsce dla
„Odraczanie szczepień – kiedy nie szczepię swojego dziecka?”
Jak
dużo obowiązkowych szczepień w Polsce odbywa się po minutowej
wizycie kwalifikującej do szczepienia, polegającej na pobieżnym
osłuchaniu i zajrzeniu do gardła?
Jak
dużo szczepień nie jest poprzedzonych żadnymi badaniami typu
morfologia?
Jak
wiele dzieci czeka na szczepienie we wspólnej poczekalni dla dzieci
chorych i zdrowych?
Ilu
pediatrów namawia na szczepienie w trakcie kataru,
antybiotykoterapii, choroby innego domownika?
Nie
znam statystyk. Ale wiem, że nie są to rzadkie przypadki. Wielu
rodziców nie zna zasad, które powinny być spełnione, by móc
zaszczepić dziecko. Liczą na wiedzę pediatry. Ta nie zawsze
funkcjonuje. Przeżyłam już zaszczepienie córki w trakcie kataru,
co skutkowało hospitalizacją. Przeżywałam odbieranie telefonu i
namawianie na stawienie się na szczepienie w trakcie zapalenia
oskrzeli. Dlatego musiałam dokształcać się sama i dzisiaj mam
listę zasad odnośnie szczepień, które muszą być spełnione, bym
mogła zaszczepić córkę. Jakie? O tym właśnie jest ten tekst.
Karmienie
piersią było dla mnie ważne, przyjemne, nieuciążliwe. Wróciłam
do pracy, gdy Ala miała nieco ponad rok. Karmienie kontynuowałam i
ani nie myślałam o zakończeniu tego. Odstawienie przyszło samo,
nagle. Pewnego dnia moja niespełna 2-letnia córka powiedziała
„NIE” i tak wielokrotnie przez jakieś 2 tygodnie. W końcu
zrozumiałam i przestałam proponować. Pożegnałyśmy karmienie
piersią po 2 latach. Wcześniej niż mówi nauka. Bo zgodnie z nią
dziecko może się samoistnie odstawić najwcześniej po 2,5 roku.
Zatem jak to u nas było? Przeczytaj w tym wpisie.
W
Polsce jest duże zaufanie do lekarzy. Tak, możecie myśleć, że
jest inaczej. Jednak gdy pytam matek, jakie badania robią swoim
dzieciom, często okazuje się, że żadne. Dlaczego? Bo gdyby coś
się działo, pediatra by im o tym powiedział. Czy aby na pewno? Do
napisania tego tekstu nakłoniła mnie mama dziecka, u którego
wykryto guz w brzuchu wielkości męskiej pięści! Dlatego ważne
jest wykonywanie profilaktycznych badań, bo wiele chorób długo nie
daje objawów. A jak już dają – są trudniejsze do wyleczenia.
O
tym tekście wspomniałam już na początku wpisu. Tutaj napiszę
jedynie, że decyzja z naszego punktu widzenia była słuszna.
1 miejsce - „Mama po20tce – czy urodziłam za wcześnie?”
Okazało
się, że najchętniej czytanym przez Was tekstem były moje
rozważania o tym, czy macierzyństwo pojawiło się w moim życiu za
wcześnie. Urodziłam mając 23 lata. Dla wielu to idealny moment na
zostanie rodzicem, inni jeszcze długo o tym nie myślą. Nie będę
okłamywać, że decyzja była przemyślana, ale tak jak zawsze w
takich sytuacjach – podołaliśmy, nie żałujemy. Chociaż życie
z dzieckiem wygląda zdecydowanie inaczej.
To
było moje małe podsumowanie 2018 roku i przegląd
najpopularniejszych tekstów na blogu. Co przyniesie ten rok? Kolejny
raz wydaje się, że będzie to rok spokojny, bez większych zmian,
ale może życie nas czymś zaskoczy?
Chcesz
być na bieżąco z moimi nowymi wpisami albo poznać nas lepiej?
Zapraszam Cię do zajrzenia na moje konta na:
18 komentarze
Super wpis. Sama urodziłam pierwszą córkę w wieku 22 lat. I jak dla mnie był to idealny czas. Mimo to skończyłam studia . Życzę Ci dalszych sukcesów :*
OdpowiedzUsuńOby nowy rok przyniósł jeszcze więcej sukcesów i inspiracji! Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńFajne podsumowanie , życzę dalszych sukcesów w nowym roku.
OdpowiedzUsuńFajne podsumowanie , życzę dalszych sukcesów w nowym roku.
OdpowiedzUsuńciekawe podsumowanie:) widze wspólne wakacje w Bieszczadach nas Soliną:) zycze Tobie i cąłej rodzinie udanego roku
OdpowiedzUsuńBieszczady są wyjątkowo pięknym miejscem.
Usuńuwielbiam podsumowania roku! Bardzo fajnie, że udało się zrobić dla dziecka taki ładny pokój :-) Życzę powodzenia w Nowym Roku i koniecznie wyjedźcie razem znowu na wakacje - będą piękne wspomnienia :-)
OdpowiedzUsuńFoto ludki <3
Moja mama urodziła mnie kiedy miała dwadzieścia jeden lat, wspaniale mnie wychowała, ale jak patrzę na ten "wczesny" wiek macierzyństwa i porównuję z moim, dziecko pojawiło się gdy miałam trzydzieści trzy lata, to zastanawiam się jak ona dała radę. A to wszystko łączy się z dojrzałością intelektualną i emocjonalną. :)
OdpowiedzUsuńJa tam myślę, ze blogowo odwaliłaś kawał dobrej roboty!
OdpowiedzUsuńRewelacja! My również byliśmy w Bieszczadach i to był jeden z naszych najpiękniejszych wyjazdów!
OdpowiedzUsuńfajnie zrobić takie podsumowanie, dzieki temu nowi czytelnicy od razu trafią na te najciekawsze
OdpowiedzUsuńTo, co napisałaś o samoodstawieniu się dziecka od piersi, bardzo mnie pokrzepiło :) My z RObertem mieliśmy już dwie próby odstawienia i za każdym razem nam coś przeszkodziło: najpierw jego pobyt w szpitalu (musiał być przez prawie dobę na czczo, potem też mogłam mu dać tylko pierś, więc wszystko nam się poprzestawiało), potem narodziny braciszka - jak zobaczył, że mały ssie pierś, to on oczywiście też chciał. Mam nadzieję, że przyjdzie ten moment, kiedy sam zrezygnuje z piersi. Karmienie ich obu (często jednocześnie) jest jednak dość uciążliwe.
OdpowiedzUsuńGratuluję awansu i świetnych tekstów, oby ten rok też był dla Ciebie pasmem sukcesów!
OdpowiedzUsuńNie da wszystkiego tak na 100% ogarnąć. Mama pracująca, więc z tym blogowaniem nie zawsze jest tak, że dajemy wszystko z siebie, bo czasu brak. Ja Ciebie bardzo podziwiam.
OdpowiedzUsuńW tym roku wyjątkowo nie robiłam podsumowań, chociaż zazwyczaj je robię. Mam nadzieję, że po 2019 roku będę miała duużo pięknych wspomnień- taki mam cel :)
OdpowiedzUsuńŁączenie macierzyństwa z pracą i blogowaniem nie jest łatwe, zrobikas kawał dobrej roboty 😀😀 oby w tym roku udało się wszystko zrealizować 😀
OdpowiedzUsuńŚwietne podsumowanie!
OdpowiedzUsuńTo prawda - świetne podsumowanie!
OdpowiedzUsuń