W pierwsze urodziny bloga szczerze o moich porażkach i sukcesach.
7/23/2017Do tej pory nie pisałam takich tekstów i na pewno w najbliższej przyszłości nie planuję kolejnych w tej tematyce. Skupiam się na parentingu, piszę dla rodziców i mam nadzieję, że jest to moja główna grupa odbiorców - chociaż część z Was jest zarówno rodzicem jak i blogerem. Dlatego pomyślałam, że moje przemyślenia mogą Wam się przydać. A być może dopiero rozważacie założenie bloga? Ten wpis jest również dla Was. A tak całkowicie szczerze dodając to miałam kilka przemyśleń na temat blogosfery, które tak mocno tkwią mi w głowie, że muszę je przelać na słowa.
W
tym wpisie będzie szczerze – o tym, nad czym muszę jeszcze
popracować, ale też i o tym co już mi się udało. Zdradzę Wam
czego się nauczyłam i przez jakie etapy musi przejść chyba każdy
bloger. Bo gdy na blogu zarabiasz łatwo Ci się śmiać z
„żebromaili”, ale ktoś je w końcu wysyła. Na koniec będzie
także ranking najchętniej czytanych wpisów, co wiąże się z
wynikami konkursu, przeprowadzonego na Facebook'u.
Co
mi się udało, z czego jestem dumna
- Poziom artykułów i styl pisania – pisać lubię od dawna. W liceum byłam w klasie dziennikarskiej i współtworzyłam gazetkę. Nie poszłam na dziennikarstwo (chociaż były momenty, że chciałam), bo wydawało mi się, że z moją nieśmiałością nie będzie to dobry zawód. Ale na studiach dorabiałam sobie pisząc artykuły na jedną ze stron internetowych o tematyce... nieruchomości z rynku pierwotnego. W końcu zamarzyłam, by mieć coś swojego i tak powstał blog. Lubię mój sposób pisania, chociaż może nie zawsze wszystko jest pięknie gramatycznie. Boję się czasami, że długość tekstu Was przerazi, ale często naprawdę nie da się wyczerpać tematu w kilku krótkich akapitach. Wiecie, zdarza mi się wejść na jakiegoś bloga, zachęcona ciekawym tytułem. Spodziewam się dowiedzieć czegoś nowego. A potem rozczarowanie, bo zanim na dobre wkręciłam się w czytanie wpisu to on się właśnie skończył. Być może tego oczekują dzisiaj odbiorcy, ale wierzę, że są też i tacy jak ja. I widzę to w części komentarzy, które świadczą o tym, że przeczytaliście całość i dzięki temu dowiedzieliście się czegoś nowego.
- Własna domena – gdy zaczynałam blogować nie potrafiłam nawet odróżnić hostingu od domeny. Początkowo po adresie mojego bloga pojawiał się napis „blogspot”. Teraz jest już tylko mlodamamapisze.com. Nie wiem, czy to przyniosło jakieś wymierne korzyści pod względem lepszego wyszukiwania w google. Nie wiem nawet, czy reklamodawcy lepiej patrzą na takie blogi, czy jest im obojętne, czy blog posiada własną domenę czy nie. Ale na pewno ja się z tym lepiej czuję. Może ktokolwiek z Was pamięta jeszcze moje początki bloga - ostry pomarańcz, szablon jeden ze standardowych na blogspocie. A teraz? Teraz wygląd bloga jest o wiele lepszy.
- Wypracowanie sobie stałych czytelników i świetnej interakcji ze społecznością na Facebooku – w sumie w tej kwestii mogę uznać swój połowiczny sukces. Fanów na Facebooku jest niecałe 800. Pamiętam moje początki i to, że przez długi czas liczba fanów nie przekraczała nawet 300 osób. Co prawda planowałam na pierwsze urodziny dobić chociaż do tysiąca to myślę, że osoby, które mnie czytają są na tyle zaangażowane w tematykę bloga, że dzięki temu nawiązujemy interakcje. Nie piszę (ani tutaj, ani na Fb) tylko dla siebie. I wiem też, że liczby nie zawsze wszystko mówią. Czasami mniej bardziej zaangażowanych fanów znaczy więcej niż kilka tysięcy fanów, którzy angażują się okazjonalnie.
- Pierwsze płatne współprace – o tym dokładniej napiszę Wam troszkę niżej w akapicie poświęconym tego, czego nauczyło mnie blogowanie. Ale jako, że współprace zaliczam do sukcesów to w tym momencie napiszę, że coraz więcej moich współprac nie opiera się na samym barterze, a wynagrodzeniu finansowym.
- Zaznajomienie się z google analytics i zadowalająca liczba unikalnych użytkowników – jestem pełna podziwu, że tak wiele blogerów najpierw sporo o blogowaniu czyta, a dopiero potem zakłada bloga. To pozwala im ominąć niektóre błędy. I chociaż ja planowałam założenie bloga na kilka miesięcy wcześniej, czytałam, planowałam, napisałam nawet kilka wpisów „na zapas” to pewne rzeczy odkrywałam dopiero po założeniu bloga. O google analytics dowiedziałam się po 3 miesiącach. Nie śledzę uważnie statystyk, ale lubię wiedzieć, ilu unikalnych użytkowników przeczytało mnie w ciągu miesiąca. I jestem całkiem dumna z tej liczby. Zwykle sięga ok. 5 tysięcy. Tak, wiem o magicznych 20 tysiącach, ale wiem też, że jest mnóstwo blogów, które o 5 tys. uu marzą.
- Coraz więcej osób trafia do mnie po wyszukaniu danej frazy w google – z tego muszę przyznać, że cieszę się jeszcze bardziej niż z ilości uu. Cieszę się, bo wiem, że osoby, które trafiają do mnie z google szukają odpowiedzi na dane pytanie i ja (mm nadzieję) im tę odpowiedź daję. Które wpisy cieszą się popularnością wg google? Tu królują 3 wpisy. Po frazie „ile zapłacić niani?”trafiacie na mój wpis „Czy stać Cię na nianię?”. Gdy szukacie pomysłów na dodatkowy zarobek na macierzyńskim czy wychowawczym wędrujecie do wpisu „12 pomysłów jak dorobić będąc z dzieckiem w domu”. Jednak zdecydowanie moim hitem pod względem wyszukiwania w google okazał się wpis z nutami piosenek dla dzieci do zagrania na cymbałkach. I ja się wcale temu nie dziwię. Sama pamiętam, że będąc w szkole policealnej dla opiekunek potrzebowałam takich wpisów – z nutami piosenek. Bo gdy ominęłam zajęcia potrzebowałam w domu przećwiczyć to co dziewczyny grały w szkole. Albo gdy w domu trzeba było podpisać nuty do nowej piosenki – szukałam tego w Internecie, by sprawdzić,czy nie zrobiłam błędu. Często moje poszukiwania były bezowocne. W Internecie naprawdę nie ma wielu nut na dzwonki.
Co
mi się nie udało, nad czym muszę popracować
Jednak
nie wszystko mi świetnie wychodzi. Możesz uwielbiać pisać, ale w
prowadzeniu bloga to nie wszystko. Trzeba pomyśleć o wielu innych
kwestiach.
- Jakość zdjęć – tu wiem, że po części problem leży po stronie braku czasu oraz braku dobrego sprzętu. Moje zdjęcia najczęściej pstrykam na szybko telefonem. Gdybym wyciągnęła aparat byłoby lepiej. Ale nie mam jeszcze nawyku biegania z aparatem, a wiele zdjęć powstaje spontanicznie. A kolejnym powodem jest też to, że brakuje mi pomysłów na ciekawe aranżacje. Ja, gdy robię zdjęcie koktajlu na fotografii widać kubek z koktajlem. U innych blogerek jest cała aranżacja. I mnie samej ich zdjęcia się podobają. Ale ciężko mi uzyskać podobny efekt. Pewnie przydałby się jakiś kurs fotograficzny. Oczywiście zaraz po zakupie lepszego sprzętu ;p No i jak tu nie mówić, że blog to nie tylko miejsce, na którym zarabiasz, ale też skarbonka bez dna?
- Instagram – ciągle nie mogę rozruszać swojego konta na Instagramie. Założyłam go dużo później niż fanpage na Facebook'u i chyba jeszcze nie do końca rozgryzłam o co chodzi w tym kanale. Możliwe też, że problem tkwi właśnie w moich zdjęciach, ale po innych blogerach widzę, że raczej zawsze mają więcej fanów na Facebooku niż na Instagramie. Jednak nie poddaję się. Ostatnio zorganizowałam na Instagramie wyzwanie #wlecieniesiedzimywdomu. Szału nie było, ale nauczyło mnie to publikować zdjęcia częściej.
- Konkursy – sama lubię brać udział w konkursach dlatego myślałam, że będzie to coś, co przyciągnie Was na bloga. No ale jest inaczej. Nie wiem, czy problem leży w zbyt trudnych/czasochłonnych zadaniach konkursowych czy w za mało atrakcyjnych nagrodach. Zdaję sobie sprawę, ze nie każdemu może chcieć się brać udział w konkursie, gdzie można wygrać nagrodę o wartości 20-50 zł, ale większość nagród jest sponsorowana przeze mnie. Oczywiście pewnie, gdyby zadanie konkursowe polegało na polubieniu i udostępnieniu plakatu, a zwycięzca byłby losowany zgłoszeń byłoby więcej. Tylko że jest to niezgodne z regulaminem Facebooka, a ja nie mam takiego parcia, by narażać się na usunięcie Facebooka. Poza tym ja takich konkursów nie lubię, wolę kreatywne.
Co
zrozumiałam? Moje przemyślenia
- Żebromaile, współpraca barterowa vis. Płatna – jak wejdziesz w duskusję z wyjadaczami blogosfery to dowiesz się, że żebromaile, albo w ogóle współpraca barterowa jest nie do przyjęcia. I ja coraz bardziej też to rozumiem. Ale mój blog ma już rok. A początki? Która z blogerek tego nie robiła? Czym są żebromaile? Ano – wysyłasz do firmy maila, że chętnie napiszesz o ich produktach u siebie na blogu w zamian za gadżet dla Ciebie. Firma albo Cię olewa, albo przysyła Ci coś o wartości nieprzekraczającej pięciu dych i w zamian oczekuje wpisu, kilku zdjęć na Ig, no i jeszcze pokazywania produktu na fanpage'u co najmniej kilkukrotnie. W końcu dali Ci coś za darmo to teraz się odwdzięcz. Co na to doświadczeni blogerzy? Doradzą Ci, żebyś robiła swoje i czekała aż firmy same do Ciebie się odezwą i zaproponują poważną współpracę. Tylko taki początkujący bloger myśli sobie: „Skąd ktokolwiek ma o mnie wiedzieć?” Więc wysyła maile. Bo skoro nikt do niego nie pisze to on wyjdzie z inicjatywą. I tak zbiera wszystkie produkty nawet te, których tak naprawdę do niczego nie potrzebuje. A potem dostaje pierwszego maila z propozycją współpracy. Ja na taką wiadomość musiałam czekać pół roku. I do tej pory zastanawiam się, dlaczego napisali właśnie do mnie (cóż za brak wiary w siebie). Ale piszą. Coraz częściej na mailach mam propozycję współpracy. Nie zawsze dojdziemy do porozumienia w kwestii wynagrodzenia. Ale żebromaili już nie piszę. A barter? Jeśli produkt jest mi potrzebny to oceniam, czy opłaca się poświęcać czas na napisanie wpisu w zamian za dany gadżet.
- Blog to pasja, nie źródło jedynego zarobku – jasne, że fajnie byłoby się utrzymać tylko z pisania. Jak zakładałam bloga byłam na macierzyńskim. Marzyło mi się, że będę tak świetną blogerką, że poświęcę się temu w 100%. I co? Po rozpoczęciu pracy na etacie stałam się spokojniejsza. Nie mam spiny, że cokolwiek muszę w kwestii bloga. Chcę. Bo to lubię. I jeśli coś na tym zarobię – to super. A jeśli nie? To pisać nie przestanę. A o czym?
- Wiem, o czym lubię pisać – podobno teraz większe powodzenie mają blogi z wąską specjalizacją. A mój? Parenting o wszystkim i o niczym? Być może. Długo trudno było mi się zdecydować, o czym pisać. Do tej pory pojawiają się wpisy z różnej tematyki. Ale też coraz więcej o karmieniu piersią, pracującej mamie (i żłobku), świadomym wychowywaniu, no i o szpitalach – ale tak pozytywnie. To tematy w których się odnajduję.
- W bloga trzeba inwestować, ale niekoniecznie dużo – kiedyś usłyszałam, że blog to pasja, która sporo kosztuje. Moja pierwsza myśl? „Jak to kosztuje? Przecież to ja mam zarabiać, a nie wydawać!” No i owszem. Ale od razu nie zarobisz. A wydatki? Nie musisz wydawać wcale, ale czasem na czymś bardzo Ci zależy. Albo wiesz, że od tych wydatków jest zależny Twój postęp. Na co ja wydałam pieniądze w ciągu tego roku? Własna domena – jej wykup drogi nie był, bo chyba kilkanaście złotych, maks kilkadziesiąt. Nie pamiętam. I o ile umiesz zrobić to sama to na tym koszty się kończą. Ale ja na informatyce nie uważałam, więc domenę założyła mi pani zajmująca się tym profesjonalnie. Zapłaciłam ok. 150 złotych. Kolejny wydatek? Posty sponsorowane na Facebook'u – o tym czy się sprawdzają też wrze w blogosferze. Ja czasami korzystam. Jeśli dobrze wybierzesz grupę docelową to klikalność jest całkiem niezła. Ciężko mi ocenić wydatki, bo nie wiem ile postów reklamowałam, ale myślę, że wyjdzie ok 100-200 zł. Kolejny wydatek? Nagrody do konkursów – oczywiście możesz organizować konkursy przy udziale firm, które zasponsorują nagrody, ale na początku bywa z tym różnie. Z moich wydatków to chyba tyle. Jednak na co jeszcze można wydawać? Chociażby nowy aparat/telefon tak, żeby zdjęcia były dobrej jakości. A z mniejszych kosztów to nawet dodatki do zdjęć – dekoracje, dzięki którym zdjęcia będą ciekawsze.
Na
koniec chciałabym pokazać Wam, które wpisy cieszą się u mnie
największą popularnością. W ostatnich dniach na Facebooku
rozgrywał się konkurs, w którym musieliście odgadnąć właśnie
ten jeden – najpopularniejszy wpis. Zatem oto wyniki:
TOP
5, czyli najchętniej czytane wpisy:
O tym, że powrót do
pracy nie zawsze jest możliwy wiemy chyba wszyscy. O tym, że
dodatkowe pieniądze się przydadzą chyba też. W tym wpisie
pokazuję sposoby na zarobienie w taki sposób, by połączyć to z
wychowaniem dziecka.
4 MIEJSCE – ALKOHOL I KARMIENIE PIERSIĄ = ZŁA MATKA?
Jak
tylko gdziekolwiek padnie pytanie, czy matka karmiąca piersią może
napić się wina od razu pojawia się awantura i stwierdzenia, że
lepiej już w takim razie nie karmić. Owszem, tuż po wypiciu nie
karmić. Ale jeśli nakarmimy dziecko, wypijemy kieliszek wina i
dziecko nakarmimy po kilku- kilkunastu godzinach to nic się nie
stanie.
3 MIEJSCE – STUDENCI PRZY PORODZIE? PRZEŻYŁAM I...
Trochę
o tym, by nie zakładać z góry. Bo kiedyś stwierdziłabym, że
dodatkowa osoba na porodówce będzie mnie krępować. A w
rzeczywistości okazało się, że studentka położnictwa była
osobą, którą z mojego porodu wspominam chyba najlepiej.
Wiele
z Was wie, że to mój przełomowy wpis. Uwielbiam go. Dzięki niemu
przybyło mi wielu fanów (jak na tamte czasy), było sporo
komentarzy i podzielone zdania. Ale poza tym postępem wpis miał dla
mnie jeszcze jedną korzyść. Długo wahałam się, czy opublikować
ten wpis. Krytykuję w nim w końcu sadzanie dziecka, wkładanie do
chodzika, prowadzanie za rączki. A przecież tak dużo rodziców to
robi. Bałam się krytyki, bałam się odejścia fanów.
Niepotrzebnie. Bo spotkało mnie o wiele więcej pozytywnych reakcji
niż negatywnych. No i przecież nigdy nie uszczęśliwisz całego
świata. Możesz pisać na ogólne tematy tak, by nie urazić żadnej
grupy, ale... blog to przecież Twoje miejsce. Miejsce na Twoje
poglądy. Tylko pisząc od serca będziesz autentyczna. A nawet jeśli
zdarzy się, że ktoś nie zgodzi się z Twoim wpisem to po 1 czy 2
takich tekstach nie odejdzie. Bo to normalne, że nie we wszystkim
się zgadzamy.
Ten
wpis długo królował pod względem wyświetleń. Myślałam już,
że nic nie jest w stanie go pokonać aż tu nagle...
O
zespole dziecka potrząsanego zapamiętałam ze szkoły policealnej.
O co w tym chodzi? By nie potrząsać głową niemowlaka, nie bawić
się z nim w podrzucanie, nawet jeśli reaguje śmiechem. Bo jego
główka nie jest na to gotowa. I jak zwykle, gdy piszę mniej więcej
w tej tematyce tak i wtedy dowiedziałam się, że jestem
przewrażliwiona. Ale... jak wiem, że coś może (ale nie musi)
zaszkodzić to lepiej się tą wiedzą podzielić.
Rozwiązanie
konkursu na Facebook'u – miło mi poinformować, że zagadkę
pozytywnie rozwiązała Sylwia Moskała.
Do
tej pory nie mogę uwierzyć, że tkwię już w blogosferze rok. ROK!
Uwielbiam to. To moja pasja, nowy styl życia. Jestem dumna z tego
miejsca, chociaż wiem, że nie wszystko jest idealnie. Jeśli
chcesz- proszę podziel się swoim zdaniem na temat mojego bloga ;)
Dzisiaj jest idealny czas na to. Być może jest coś co u mnie
szczególnie lubisz? Albo coś co Ci przeszkadza? Daj znać w
komentarzu?
Jeśli
masz swoje przemyślenia odnośnie blogowania to również zapraszam
do dyskusji.
22 komentarze
Z całego serca gratuluję Ci sukcesu, jesteś wielka! Spoglądam na Ciebie z zazdrością, ale taką pozytywną ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) Ej ale ja również uwielbiam bywać na Twoim blogu.
UsuńPowiem Ci, że jestem pełna podziwu. Prowadzę blog tylko troszkę krócej niż Ty a niestety wiele mi brakuje...
OdpowiedzUsuńAle przyznam, że robię to amatorsko i dużo rzeczy nie wiem. Sama kiedyś muszę przysiąć i poczytać wszystko dokłądnie, albo wybrać się na jakies warsztaty.. Hmmm
I oczywiście ciesze się bardzo, że udało mi się zgadnąć, jaki wpis! Dziękuję:)
Blogowanie wcale nie jest łatwe - coś o tym wiem. Gratuluję
OdpowiedzUsuńBardzo wyczerpujący tekst i trafne spostrzeżenia. Gdybym wiedziała to przed założeniem bloga, to pewnie byłabym teraz duży krok dalej.
OdpowiedzUsuńDomena jest bardzo ważna, sama nie mam i jest mi z tym źle.
OdpowiedzUsuńSuper, że masz tyle sukcesów i z tylu rzeczy jesteś dumna już przy pierwszej rocznicy bloga. :) Gratulacje!
OdpowiedzUsuńGratuluję sukcesów. Bloga zaczęłam prowadzić prawie pół roku po tobie jednak wiele mi brakuje. Tylko ciągle nie mam czasu żeby usiąść do tego dłużej niż na czas potrzebny do napisania posta.
OdpowiedzUsuńUważam że jak na rok to masz dużo sukcesów i życzę powodzenia w dalszej pracy
Wspaniałe wyniki, gratuluję. Post bardzo przydatny dla tych co chcą zarabiać na blogu. Trzymam kciuki za 20000 fanów za rok.
OdpowiedzUsuńGratulację i oby z każdym rokiem liczba UU się pomnażała, u mnie jeszcze jakieś pół roku do rocznicy, ale zgodzę się z tobą co do błędów początkującego blogera ;) Dużo blogowych sukcesów na kolejne lata ;)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to co napisałaś o tzw. żebromailach. Czytam trochę na temat blogowania i owszem, pojawiają się tematy reklamy barterowej, ale nikt dotąd nie przyznał się, że sam takie maile wysyła czy wysyłał. Nikt dotąd nie napisał, że sam odzywał się do firm, że sam się reklamował. Dzięki, że o tym napisałaś :)
OdpowiedzUsuńMój blog to raczej mały dodatek do mojego życia.... Moja firma owszem róznież jest pracą w necie jednak to zupełnie inna bajka. Przy tym pragne spedzac kazda wolna chwile z moimi dzieciakami a przy 4 jest co robic i chyba brak mi troche samo zaparcia by na powaznie sie tym zajac czytuje Cie już od jakiegoś czasu i zawsze chętnie wracam ;) trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńZ roku na rok sukcesów przybywa i wniosków też:) Powodzenia na kolejne lata!
OdpowiedzUsuńFajnie, że obserwujesz swój rozwój! Gratulacje!
OdpowiedzUsuńGratuluję roku i życzę kolejnych sukcesów. Dla mnie najcenniejsze z blogowania jest to, ile dodatkowych rzeczy się nauczyłam. Poznałam programy, o których istnieniu nie wiedziałam, nauczyłam się grafiki komputerowej, programowania, podszkoliłam fotografowanie, a to wszystko dzięki pasji. Ja z mojej strony chciałabym Ci tylko poradzić, że konkursy to nie jest najlepszy sposób na ściągnięcie do siebie czytelnika. Lepiej te pieniądze włożyć w promowanie na fb. Konkursowicze mają to do siebie, że rzadko zostają z blogiem na dłużej. Wiem to zarówno z punktu widzenia blogerki, jak i uczestniczki konkursów.
OdpowiedzUsuńGratuluje i życzę owocnego rozwoju. ;)
OdpowiedzUsuńWspaniałych dalszych lat blogowania. :) Wiele wyniosłam z blogowania, to nie tylko poznawania nowych osób, czytanie ciekawych tekstów, ale także realizacja głównego celu, nadania bardziej systematycznych cech mojej pasji książkowej, utrwalania wrażeń z czytania książek. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Fajne podsumowanie. :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię czytać, ale także pisać długie teksty. I cieszy mnie, że wbrew powszechnie panującej opinii, że teraz ludzi męczy przeczytanie tekstu dłuższego, niż kilka linijek, że młodzi wolą oglądać, niż czytać, całkiem spory odsetek internautów czyta dużo i długo. Jeśli chcesz sprawdzić, ile ludzie faktycznie spędzają czasu na stronie (ergo, czy czytają całe artykuły), możesz ten parametr sprawdzić w GA. U nas jest to średnio 9-10 minut na sesję, czyli ludzie faktycznie nas czytają! Mi daje to kopa do pisania długich artykułów, chociaż publikuję też króciutkie "pocztówki z podróży" (foto plus komentarz).
ja jestem zdania, że zawsze warto prowadzić bloga - dzięki umiejętnościom, które nabyłam dzięki niemu, zdobyłam pracę :)
OdpowiedzUsuńPodobno ponad 90% blogów umiera przed ukończeniem pierwszego roku życia. Ty nie tylko przekroczyłaś barierę, ale masz się coraz lepiej. Gratulacje i oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńBrawo, masz świetne wyniki! A ja nie słyszałam o tych magicznych 20 tysiącach, zdradzisz, co to za teoria?
OdpowiedzUsuńFajne spostrzeżenia, ja bardzo lubię takie podsumowania u blogerek, bo okazuje się często, że mam podobnie. Często też można się czegoś nauczyć, na przykład w kwestii współprac z firmami.
OdpowiedzUsuńMnie po roku coś podkusiło i zainstalowałam Disqsa i to było najlepsze co mogłam zrobić na pierwsze urodziny. Za mną właśnie drugie i nie zamieniłabym Disqsa na nic innego :) (to moje spostrzeżenie).
No i gratuluję Ci osiągnięć. Przez rok zrobiłaś coś, o czym ja - po 2 latach nadal marzę :)