Poród - plany kontra rzeczywistość.
3/28/2017
Poród
to jeden z najważniejszych dni w życiu. Nic więc w tym dziwnego,
że przez całą ciąże wyobrażamy sobie, jak będzie wyglądać i
próbujemy zaplanować każdy najmniejszy szczegół. Niestety nie
wszystko zależy od nas. Rzeczywistość nie zawsze jest taka jak
sobie ją wyobrażaliśmy. Porodu nie da się przewidzieć. I chociaż
nikt nie oczekuje odpowiedzi na pytanie ile będziemy rodzić to
jednak są kwestie prawie pewne. Dla mnie taką sprawą było
chociażby to, że urodzę naturalnie. A po kilkunastu godzinach
prób poród zakończył się na sali operacyjnej. Co jeszcze
odbiegało od moich planów?
W trakcie mojego porodu nie miało być studentów, miałam urodzić
naturalnie, bez oksytocyny, za to nie wykluczałam znieczulenia – i
okazało się, że wszystko potoczyło się inaczej.
Wyznaczona data porodu
Wszyscy
wiemy, że wyznaczona przez ginekologa data porodu jest tylko datą
orientacyjną. Widełki sięgają 2 tygodni w przód i w tył. Im
bliżej daty porodu tym bardziej wzrasta napięcie, ale także poziom
naszej gotowości jest większy. Torba do szpitala czeka już na
przedpokoju lub w aucie, łóżeczko skręcone, wózek rozłożony, a
tata wychodząc do pracy nie rozstaje się z telefonem tak, by w
razie czego jak najszybciej dojechać do swojej rodzącej ukochanej.
A co jeśli poród zaczyna się miesiąc-2 miesiące przed czasem?
Zdziwienie „że to już” i strach o dziecko co prawda sprawiają,
że brak osoby towarzyszącej (gdy tata nie zdąży dojechać) lub
zupełnie inny przebieg akcji, niż się spodziewałyśmy tracą na
znaczeniu.
W wybranym szpitalu
Miejsce
porodu zależy od Ciebie. Podobnie jak z przychodniami tak i ze
szpitalem nie ma żadnej regionizacji. Mieszkając na południu
Polski możesz urodzić nawet nad morzem, jeśli tak zdecydujesz.
Oczywiście wiadomo, że często odległość od domu odgrywa
kluczową rolę, jednak wybór należy do Ciebie.
Obecnie
popularne staje się oglądanie porodówek już w ciąży. Przyszli
rodzice dowiadują się jakie panują tam warunki i poznają
personel. Na tej podstawie ciężarna wybiera najlepszy szpital.
Przyzwyczaja się do myśli, że to właśnie tam będzie rodzić.
Czasem jednak jest inaczej. Gdy ja przyjechałam do szpitala na Izbie
Przyjęć padło pytanie: „A z daleka Pani przyjechała? Bo mamy
wszystkie porodówki zajęte”. Na szczęście uparłam się, że
chcę rodzić tutaj, nigdzie indziej. Nie odesłano mnie do innego
szpitala, a pół godziny później znalazła się wolna sala do
porodu.
W
jakich innych przypadkach poza przepełnieniem możemy spodziewać
się przetransportowania nas do innego szpitala? Czasami okazuje się,
że pod koniec ciąży pojawiają się dodatkowe schorzenia, więc
pacjentka musi urodzić w szpitalu, posiadającym dany oddział.
Przykład? Jeśli u ciężarnej zostaną stwierdzone problemy z
sercem powinna rodzić w szpitalu, gdzie znajduje się oddział
kardiologiczny.
Dlaczego
do porodu lepiej jest pojechać samemu, nawet jeśli oznacza to
wezwanie taksówki? Bo gdy przyjedzie po nas karetka – zawiezie nas
do szpitala, który jest najbliżej lub tam, gdzie jest najmniejsze
obłożenie pacjentek. Wybór nie należy ani do ciężarnej ani do
personelu karetki, gdyż dostają oni dyspozycję od dyspozytorki –
pisałam o tym w tekście „Karetka to nie taksówka”.
Będzie poród rodzinny
Marzyłam
o porodzie rodzinnym. Z partnerem. Dlaczego? Bałam się bólu i
wiedziałam, że przy nim łatwiej będzie mi to znieść. Poza tym
chciałam, żeby to był nasz wspólny dzień, wspólne wspomnienia.
Chociaż partner na początku się wahał to jednak zdecydował się
być przy mnie. I wyobraźcie sobie, że kilka tygodni przed moją
planowaną datą porodu okazało się, że wszystkie wrocławskie
szpitale wprowadziły zakaz odwiedzin ze względu na wzrost
zachorowań na grypę. Nie zgadzano się na poród rodzinny, a na
położnictwie nie było odwiedzin. Nasz wspólny poród stał pod
znakiem zapytania. Z jednej strony łudziłam się, że do porodu
jest jeszcze dużo czasu. Z drugiej – czytałam komentarze kobiet,
rodzących w podobnym okresie grypowym rok wcześniej – i
wypowiadały się, że takie zakazy trwają przez miesiąc, czasem
dłużej. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym w ten trudny dzień
zostać sama. Z położną i lekarzem, ale bez bliskiej osoby. A do
tego po porodzie mój partner miał widzieć córkę jedynie na
zdjęciach do czasu, aż dostałybyśmy wypis ze szpitala. Na
szczęście zanim nadszedł dzień porodu personel przywrócił
porody rodzinne, jednak aż do końca naszego pobytu w szpitalu
wizyty na oddziałach były zabronione – partner przychodził jedynie przynieść nam rzeczy, które przekazywał na
korytarzu.
I
chociaż nam ostatecznie udało się być wspólnie na porodówce to
jednak była już w mojej głowie wizja samotnego porodu. Często też
zdarza się to kobietom, gdy ich poród toczy się w tak szybkim
tempie, że mąż/partner nie zdąża przybyć na czas. Oczywiście
wiele z nas marzy o takim ekspresowym porodzie, jednak pozostanie
niedosyt, że Ukochany nie przeciął pępowiny, nie zobaczył od
razu dzieciątka...
Na porodówce bez
zbędnego tłoku
Tylko
ja, mój partner, położna i lekarz. W końcu to wydarzenie intymne.
Tak sobie to wyobrażałam. Myślałam, że będę wstydzić się
swojego ciała, a poza tym im więcej osób tym trudniej będzie mi
się skupić na rodzeniu. A jak było w rzeczywistości? W tekście
„Studenci przy porodzie? Przeżyłam i...” wspominam o tym, że
na mojej porodówce towarzyszyła mi dodatkowo studentka położnictwa.
Wcześniej nie wyobrażałam sobie, że to powiem, ale okazało się,
że wsparcie studentki położnictwa oceniam korzystnie.
Bez znieczulenia i
oksytocyny
Wiele
przyszłych mam chce rodzić jak najbardziej naturalnie. Zakładają,
że nie będą chciały znieczulenia, które podobno spowalnia akcje
porodową. Jednak na samej porodówce często okazuje się, że ból
jest tak silny, że w niepamięć odchodzą wcześniejsze plany. Ja
nie prosiłam o znieczulenie chyba tylko dlatego, że w tym całym
zamieszaniu o nim zapomniałam...
A
jak jest z oksytocyną? Podawana jest, aby wzmocnić skurcze, a tym
samym przyspieszyć poród. Wiele kobiet zapiera się jak może, aby
uniknąć dawki oksytocyny chociażby ze względu na to, że jest to
syntetyczny hormon, który może powodować skutki uboczne
(przykładowo zaburzenie czynności serca płodu, co w konsekwencji
prowadzi do cesarki). Jednak jak długo kobieta może się wzbraniać
przed podaniem oksytocyny? U mnie po około 7 godzinach porodu
położna zaproponowała oksytocynę. Nie zgodziłam się, więc
powiedziała, że poczekamy jeszcze 2 godziny i jeśli się nic nie
zmieni to wrócimy do tematu. Temat powrócił, a ja ostatecznie
miałam podaną 1 dawkę oksytocyny. A czasami oksytocyna jest już
naprawdę koniecznością. W szpitalu, w którym rodziłam panowała
zasada, że kobieta po 8 dniach od planowanej daty porodu trafiała
na porodówkę, gdzie podawano jej 1 dawkę oksytocyny i czekano 6
godzin na rozpoczęcie akcji porodowej. Jeśli nic się nie zadziało
– dawano kobiecie dzień przerwy, a po nim znów brano na salę
porodową. Powtarzano sytuację i tu już albo poród się zaczął,
albo kierowano na cesarkę. Bo kiedyś w końcu trzeba urodzić.
Urodzę naturalnie
Gdy
w ciąży trafiałam na artykuły dotyczące cesarki – omijałam je
i czytałam coś innego. Przecież miałam rodzić naturalnie, więc
po co mi wiedza o tym, jak przebiega cesarskie cięcie, jak
pielęgnować ranę na brzuchu i co można w połogu po cesarce, a
przed czym się wzbraniać. O cesarce wiedziałam niewiele. A tu
nagle na porodówce padło hasło: „cesarka jest konieczna”.
Wcześniej nie wiedziałam, że obecnie odbywa się tyle
nieplanowanych cięć. Szykowałam się na poród naturalny.
Myślałam, że mój partner będzie w momencie, kiedy córka się
urodzi. Szpital dobierałam pod kątem tego, czy położne dbają o
2-godzinny kontakt „skóra do skóry” po porodzie naturalnym. Nie
sprawdzałam, jak wygląda to po cesarce. Nie wiedziałam, czy w
„moim” szpitalu po cięciu jest możliwość nakarmienia dziecka
tuż po porodzie. Nie przewidziałam, że cesarka będzie konieczna,
bo tak – dzisiaj wiele lekarzy boi się zwlekać i nagłe cięcie
wykonywane jest z wielu powodów – okręcenia się dziecka wokół
pępowiny, braku postępu porodu, spadku tętna dziecka.
Dlaczego jednak warto
napisać plan porodu?
Nie na wszystko mamy
wpływ. Jednak tam, gdzie możemy decydować – powinniśmy o to
zadbać. Jeśli skonstruujemy plan porodu, położna i lekarze
szybciej dowiedzą się na czym nam zależy.
Plan porodu może też
być przydatny przy wyborze szpitala. Gdy nasze oczekiwania
przelejemy na papier wyraźniej dostrzeżemy, jakie mamy oczekiwania
odnośnie porodu. Wówczas możemy dopasować ten szpital, który
spełnia najwięcej naszych życzeń. Zależy nam na możliwości
znieczulenia? Zdecydujmy się na szpital, który zatrudnia
dodatkowego anestezjologa. Jeśli bardzo chcesz urodzić naturalnie,
wybierz szpital, który podejmuje wszelkie próby pomocy zanim padnie
słowo „cesarka”. Oczywiście w przypadku, gdy będzie zagrożone
życie Twoje lub dziecka personel wykona operację nawet bez Twojej
zgody. Tak samo z nacięciem krocza. Możesz się upierać, że nie
chcesz tego, ale jeśli położna stwierdzi, że jest to konieczne –
to to wykona. Plan porodu ma na celu jak najszybsze przekazanie
personelowi medycznemu Twoich próśb odnośnie porodu. Położna i
lekarz mają się do tego zastosować na tyle na ile możliwości im
na to pozwolą.
Jak wyglądał Wasz
poród? Czy bardzo różnił się od tego co sobie zaplanowaliście?
Co Was najbardziej zdziwiło?
37 komentarze
Ja też miałam takie plany. Naruralny poród, w terminie, rodzinny, ze znieczuleniem. Znieczulenie co prawda dostałam i mąż początkowo był przy mnie, ale poród po 2 tyg od terminu, wywoływany oksytocyną i zakończony cesarką. Takich rzeczy nie da się niestety przewidzieć. Możemy sobie planować ile wlezie, ale jak ma być tak będzie. Ważne, że nasze skarby są z nami :)
OdpowiedzUsuńOj, u mnie było daleka od planowanej rzeczywistości ;) Poród o miesiąc za wcześnie i nagle zweryfikował fajne plany...
OdpowiedzUsuńJa mam kompletnie luźne podejście do tej kwestii. Poród mnie czeka w październiku. Wiem że będę musiała mieć cesarkę i szczerze powiedziawszy nie robi to na mnie żadnego wrażenia. Mąż przy porodzie? Po co mu głowę zawracać? Najważniejsze aby maluch był zdrowy i rodzina szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńPrzy cesarce rzeczywiście nie jest potrzebny, ale jak rodzisz przez kilka/kilkanaście godzin to jednak warto mieć wsparcie ;)
UsuńPodczas pierwszej ciąży chodziłam na szkołę rodzenia, dwa kolejne poszłam na żywioł.
OdpowiedzUsuńPierwszy poród mocno zweryfikował moją wizję z czasów szkoły rodzenia. Na drugi jechałam bardziej świadoma, z przekonaniem, że wiem, czego się spodziewać. I co? I nico! Drugi poród był zupełnie inny od pierwszego. I niestety - wbrew regułom - był znacznie trudniejszy. Aż strach pomyśleć, co będzie za trzecim razem.
OdpowiedzUsuńJak ze wszystkim... Rzeczywistość weryfikuje plany... Warto mieć jednak jakieś ramy i uwzględniać zmiany, być na nie przygotowaną. To wszystko przede mną. :)
OdpowiedzUsuńU mnie tylko nie zgodnie z planem to termin był - 2 dni przed :)
OdpowiedzUsuńa tak to wszystko super. Połozna juz na mnie czekała, oksytocyne mialam i szybko mi to poszło. 2h skurczy, 15 min porodu. Zalezało mi na tym aby mała lezala na mnie po porodzie i to tez mialam. Bardzo sobie cenię to, jak sie mna położna zajęła w czasie porodu :)
Ja właśnie skończyłam u siebie pisać trzyczęściowy cykl o moim porodzie, więc temat u mnie na czasie :P Szczególnie, że jestem raptem 12 dni po tym wydarzeniu.
OdpowiedzUsuńCo do planu porodu- też myślałam czy nie napisać, zbierałam się do tego przez ostatnie dwa miesiące ciąży. Tylko ciągle nie wiedziałam na czym tak naprawdę mi zależy. O ochronie krocza pojęcia nie miałam, ale wolałam nacięcia uniknąć i się udało, ale to zasługa położnej, a nie planu porodu. Co do znieczulenia nie wiedziałam kompletnie co robić: o zzo słyszałam wiele złych opinii, ale też wiele dobrych, jeśli chodzi o gaz to wiele osób mówiło, że nic nie dawał, a po nim robiło się nie dobrze... w końcu wpisałam na planie, że chcę zzo, a urodziłam bez, za to z gazem, który mi mega pomógł. Do ostatniej chwili nie byliśmy pewni czy mój chłopak ma mi towarzyszyć czy nie, w końcu był, ale na sam moment wyjścia dziecka wyszedł. Przed pójściem do szpitala nie chciałam by przy porodzie obecne były studentki, uznałam, że poród to nie zoo żeby mi się osoby trzecie gapiły, ale w szpitalu spędziłam ponad tydzień przed porodem, wszystkie tamtejsze studentki położnictwa już znałam i dziewczyny były mega fantastyczne, uprzejme, pomocne i bardzo miłe, więc chętnie zgodziłam się na obecność jednej z nich i nie żałuję :) Więc jeśli chodzi o poród tez mnóstwo rzeczy wyszło inaczej niż planowałam, a i planować było mi trudno, bo do ostatniej chwili nie wiedziałam czego oczekuję :P Szłam więc na żywioł mimo iż poród był w całości wywoływany.
Ja właśnie jestem w trakcie pisania na ten temat 😀 ja idąc na porodówkę zaufalam mojemu lekarzowi i zdałam się na niego. Poród miałam wywoływany od zera i od pierwszego skurczu do pojawienia się Bąbelka upłynęło 6 godzin. I było tak jak mi lekarz obiecał szybko i boleśnie 😎 ale śmieszne 😂
OdpowiedzUsuńTa "przyjemność" jeszcze daleko przede mną.
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym urodzić siłami natury, ale obawiam się, że z racji na moją wadę wzroku w grę będzie wchodziła tylko cesarka.
U mnie moje plany kompletnie nie pokrywały się z tym co było w rzeczywistości. Chciałam urodzić naturalnie, chciałam mieć aktywny poród, byłam przykuta do łóżka, miałam cesarkę, chciałam mieć kontakt skóra do skóry, nie mogłam, bo pojawiły się komplikacje. I mogłabym tak wymieniać, wymieniać bez końca.
OdpowiedzUsuńNiekiedy planujemy bardzo dokładnie, ale życie pisze swój własny scenariusz. A zatem uważam, że plan tak, ale nie sztywny, którego kurczowo się trzymamy. Czasem może utrudnić :)
OdpowiedzUsuńTak plan porodu to dla mnie rzecz obowiązkowa, która mnie jako mamie pomogła się przygotować do porodu. Jedynym odstepstwem na jakie się zgodziłam to tak jak ty podanie oksytocyny, ale też jednej dawki
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć o tej karetce!
OdpowiedzUsuńAle nie wyobrażam sobie, żebym kiedykolwiek miała rodzić bez męża. Zakaz porodu rodzinnego to jakiś absurd. :/
Ja mimo, że dziecka jeee szczę nie mam ani w najbliższym czasie nie planuję to powoli już przeglądam szpitale na zaś. Plany jakieś tam w głowie mam, ale nie nastawiam się bo wiem jak to jest z planami życiowymi. Głupio wyszło z tą grypą i szczerze nie wyobrażam sobie takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńMiałam termin na 07.10, urodziłam 11.10. Trzy dni, ale jednak. Bardzo chciałam aby przy porodzie był Tatuś. Udało się :)
OdpowiedzUsuńMnie poród ominął z oczywistych względów, ale powiem szczerze, że panicznie boję się bólu i gdybym nawet była w ciąży to wolałabym mieć cesarkę - niezależnie do tego, jak to jest postrzegane i co sobie ktoś na ten temat pomyśli.
OdpowiedzUsuńA odnośnie planów - życie niemal zawsze je weryfikuje i pisze dla nas swoje własne scenariusze (które ostatecznie mogą okazać się nawet lepsze niż to, co sami sobie zaplanowaliśmy :) )
To czego dowiedziałam się na szkole rodzenia o porodzie w 90% odbiegało od rzeczywistości. 5 lat temu miałam przygotowany plan porodu i nikt go ode mnie nie chciał.Przy drugiej ciąży już nie robiłam planu. I tak wszystko przebiegło inaczej. Planowałam cesarkę po wcześniejszej cesarce, a skończyło się porodem naturalnym :)
OdpowiedzUsuńJakże często plany nie pokrywają się z późniejszą rzeczywistością, każdy poród to jednak mocno indywidualna sprawa. :)
OdpowiedzUsuńJa miałam ze sobą plan porodu, ale jakoś nie miałam czasu go wyjąć. Prawda jest taka, że nikt nawet nie zapytał mnie o zdanie.
OdpowiedzUsuńNo to chyba i ja napiszę jakie miałam marzenia co do porodów. Ale robiłam jak ty, omijałam tematy cesarki. Gdy skończyłam czytać gazetę, wróciłam do tego tematu, bo coś mi mówiło, a nóż... I CHYBA znowu wychodzi na to, że jestem inna, bo nie miałam planu porodu ;) nawet nie myślałam by go napisać.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci tak ja napisalam swoj plan porodu (rodzilam w UK). Bylam bardzo podekscytowana zwlaszcza, ze maz mial mi towarzyszyc i przecinac pepowine. Po tym jak odeslano nas do domu i po szybko postepujacym porodzie niestety maluszkowi spadalo tetno i musieli dzialac lekarze i niestety nic nie poszlo zgodnie z planem. Chyba sobie nastepnym razem podaruje ten plan. Wiadomo, ze kazda ma inaczej i w sumie moze sie przydac taki plan
OdpowiedzUsuńCałe szczęście mam już to za sobą :)
OdpowiedzUsuńU mnie prawie wszystko poszło zgodnie z planem, naszym planem bo położna była w wielkim szoku, że urodziłam tak jak było w planie :)
OdpowiedzUsuńMój synek urodził się 2 tyg.przed terminem. Sam poród wspominam dobrze.Odbierala fo swietna polozna. Natomiast dalsza opieka na sali...cóż pozostawiała wielw do życzenia. Nie mam zbyt miłych wspomnień z tego okresu.
OdpowiedzUsuńPlanu porodu nie miałam. Najważniejsze to , że chciałam i urodzić sn i się udało ;)
OdpowiedzUsuńJa miałam dwie planowe cesarki ze wskazań medycznych. Cieszę się, że przy obydwu na sali operacyjnej był ze mną mój mąż :)
OdpowiedzUsuńEch te porody. Ja mialam dwa naturalne i bez znieczulenia. Jeden trwał 15 godzin, drugi 5. Gdybym kiedys zaszla w ciaze to wybiore ten sam szpital, z mezem, bez znieczulenia. Ale porod to tez cos czgo dokladnie sie przewidziec nie da wiec zawsze jest ryzyko jakis komplikacji czy cesarskiego ciecia
OdpowiedzUsuńNo tak zgadzam się poród to bardzo ważny czas w życiu. Podrzuce koleżanką w ciąży :] POzdrawiam
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc, mój plan był dość mało szczegółowy - URODZIĆ. No, i może nie zwariować. Na miejscu położna zapytała mnie o wszystko, czy zgadzam się własnie na udział studentów, czy zgadzam się na nacięcie etc... Zgadzalam się niemal na wszystko, bo uważałam, że i tak ostatecznie położne i lekarze będą wiedzieć lepiej, co jest dla mnie dobre. Obdarzyłam je dość sporym zaufaniem i bardzo dobrze na tym wyszłam. Udało mi się całkiem sprawnie urodzić naturalnie. Nie wspominam tego najlepiej, nie nazwę tych chwil ani najważniejszą, ani najpiekniejszą chwilą w swoim życiu. Ale od tamtej pory z kolei mialam całą masę pięknych chwil :)
OdpowiedzUsuńHa, ja za to przez całe życie myślałam, że będę mieć cesarkę ze względu na dużą wadę wzroku. Jakżesz się zdziwiłam, gdy będąc na początku ciąży usłyszałam od swojej ginekolożki, że owszem, kiedyś wada wzroku była powodem do kierowania kobiet na cesarkę, ale to było taaaak dawno i .. nieprawda! Moja mina musiała być bezcenna! :) Na początku myślałam, że coś wykombinuję, żeby jednak mieć tę cesarkę. Ale potem, w miarę rozwoju ciąży, czytania na temat porodu itp stwierdziłam, że nie chcę cesarki, że chcę rodzić naturalnie. Ale ze znieczuleniem. Moje dwa porody takie właśnie były, z pierwszego nie wiele pamiętam, chyba przez emocje. Drugi pamiętam aż za dobrze :/ Choć sam poród był szybki i bezproblemowy, a ciąża wzorowa to jednak .. jednak drugiej córki nie ma dziś z nami, a my dopiero co dowiedzieliśmy się, że jesteśmy zdrowi, a to co spotkało naszą córkę to po prostu potworny pech genetyczny :/
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post, nie jestem jeszcze mamą. Mimo to tematyka jest dla mnie ciekawa i będę z chęcią obserwowała Twojego bloga, czyjeś doświadczenia zawsze mogą się przydać:)
OdpowiedzUsuńJa też miałam rodzić naturalnie i przez całą ciążę się do tego przygotowywałam. Los jednak chciał, że finalnie miałam cesarkę. Gdyby nie to, to mojej córci mogłoby nie być dzisiaj z nami. Warto planować, ale warto też przygotować się na nieprzewidziane okoliczności, które mogą nas zaskoczyć.
OdpowiedzUsuńUważam, że przebiegu takich sytuacji nie należy planować...
OdpowiedzUsuńLepiej nie planować, wiem z doświadczenia.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, choć są kobiety, które mają wszystko zaplanowane jak w zegarku i udaje im się zrealizować ten plan :)
OdpowiedzUsuń