Miałam karmić maks pół roku, a jest już... Nie zakładaj z góry, że karmienie piersią nie jest dla Ciebie!
3/14/2017
Ostatnio minął rok
odkąd na świecie pojawiła się Alicja. Skłoniło mnie to do
refleksji. Możecie o tym przeczytać w tekście „Czego nauczył mnie rok macierzyństwa?” Okazało się, że gdybym rok temu
miała zabrać głos w ważnych dla rodziców sprawach i wypowiedzieć
się jaką mamą chcę być wyszłaby pewnie zupełnie inna historia
niż ta, którą przyniosło samo życie.
Jaki był mój plan na
karmienie piersią?
Często piszę tu o moim
wykształceniu, a to po prostu dlatego, że i na studiach i w szkole
policealnej poruszaliśmy wiele zagadnień związanych z
macierzyństwem. Karmienie piersią również. Omawialiśmy wady i
zalety, teraz wiem też, że prowadząca zajęcia przekazywała
niestety także mity (jak ten, że po cesarce na początku nie ma się
mleka). Jak wtedy myślałam o karmieniu piersią? Jeśli będę
długo karmić to:
- piersi zrobią się obwisłe,
- odejdzie ode mnie partner/mąż, bo dziecko będzie dla mnie najważniejsze, a libido spadnie do zera,
- nie będę mogła nigdzie wyjść z domu bez dziecka,
- a poza tym było to dla mnie obrzydliwe. Z piersi ma mi się lać? A dziecko ją ssać? Bleeee. Naprawdę tak myślałam.
Usłyszałam też co
prawda o tym, że karmienie piersią jest zdrowsze, ale wiecie...
Sama urosłam na mleku modyfikowanym szybko zamienionym na krowie i
jakoś tragedii nie ma. Dlatego będąc na studiach o swoim
macierzyństwie i karmieniu piersią myślałam – może przemęczę
się 3 miesiące, żeby dziecko choć trochę załapało lepszą
odporność. A gdy już byłam w ciąży moim planem było karmienie
maksymalnie pół roku. Po tym terminie co prawda nie planowałam
z dnia na dzień całkowicie odstawić, ale zacząć wprowadzać
coraz więcej mm. Co więc się takiego stało, że zamiast karmić 3
czy 6 miesięcy karmię już ponad rok i nie myślę jeszcze o
odstawieniu? Po prostu – urodziłam, spróbowałam i … moje
myślenie się zmieniło.
Pierwsze karmienie
okazało się najbardziej naturalną rzeczą na świecie
Po
raz pierwszy moją córkę nakarmiłam dopiero po ponad 12 godzinach
od porodu. Miałam cesarkę, w szpitalu był zakaz odwiedzin ze
względu na wzrost zachorowań na grypę. Zatem nie obwiniam
położnych, że zabrakło im czasu na przyniesienie mi dziecka. A
gdy już zostałam spionizowana córkę mi przywiozły, położyły
obok mnie i... wyszły. Na sali byłam sama z córką i jeszcze jedną
pacjentką, doświadczoną już mamą, ale była tuż po cc, więc
nie mogła nawet podnieść głowy. Przez pół godziny zbierałam
się do tego, by nakarmić Alę. Widziałam, że szukała ustami
mojej piersi i tylko to mnie skłoniło, by w ogóle spróbować.
Całe szczęście, że położna razem z Alą nie przyniosła butelka
z mm, bo pewnie stwierdziłabym, że skoro nikt nie pokazał mi jak
przystawić dziecko to łatwiej będzie jej podstawić butelkę.
Musiałam się przemóc i... przystawiłam najnormalniej na świecie,
ona zaczęła ssać. Nie wiedziałam nawet, czy to mleko w ogóle
jest (piersi były miękkie, nie widziałam też, by coś płynęło),
ale skoro ssała i była spokojna to stwierdziłam, że coś tam być
musi.
Przystawienie do piersi
poszło łatwo, ale ból? Nie do wytrzymania!
Sama
technika karmienia piersią nie była dla mnie problemem. Okazało
się też, że karmienie piersią wcale mnie nie obrzydza. Może
zadziałał instynkt macierzyński, ale uwielbiałam patrzeć na
córkę przystawioną do moich piersi. Co nie zmienia faktu, że na
początku zanim dziecku nauczy się prawidłowo chwytać pierś
upływa ładne „parę” dni. A do tego czasu piersi są poranione
i bolą. Ja taki ból odczuwałam przez... MIESIĄC. Gdy dzisiaj
próbuję sobie przypomnieć, dlaczego mimo tego bólu nie przerwałam
karmienia piersią i nie podałam mm nie potrafię sobie
jednoznacznie odpowiedzieć. Dzisiaj pewnie chciałabym wytrwać, bo
wiem, że kp jest zdrowsze, poprawia odporność dziecka, a podanie
mm zaburza jego naturalną florę bakteryjną. A wtedy? Może
chodziło o to, że nie miałam w domu mleka modyfikowanego kupionego
„na zapas”? Może też o to, że nie wiedziałam, czy Ala
zainteresuje się butelką? A poza tym... na facebookowej grupie dla
mam karmiących piersią czytałam o kobietach, które chwaliły się,
że karmią już pół roku, rok, 2 lata i czują się z tym
fantastycznie. Wówczas nie rozumiałam, co może być w tym takiego
super, ale wiedziałam, że chcę się sama o tym przekonać. I
wiedziałam, że ból brodawek w końcu ustąpi. Do tego miałam
wsparcie w karmieniu od mojego partnera i od położnej patronażowej.
Więc karmiłam, zaciskając piersi. Nie czując z tego ani grama
przyjemności. Ale... chciałam zrozumieć co inne mamy tak kochają
w karmieniu piersią. Poza tym wiedziałam, że ten ból przejdzie.
Wiele dzieci na początku płytko chwyta pierś przez co ją rani. A
jak nauczyć je chwytać prawidłowo? Często po prostu samo
NATURALNIE dziecko się tego uczy. Tak jak nie trzeba mu pokazywać
jak raczkować.
Czy moje studenckie
myślenie o kp było prawdą?
Pamiętasz,
co pisałam na początku tekstu odnośnie moich wyobrażeń o kp? Co
myślę teraz o każdej z tej kwestii?
- Obwisłe piersi – tu nie mogę jeszcze do końca stwierdzić jak to u mnie jest z tego powodu, że ciągle karmię piersią. Jednak spotkałam się z opiniami, że to nie karmienie piersią ma decydujący wpływ na wygląd piersi, a już sama ciąża w trakcie, której skóra biustu się rozciąga. A to jest chyba nieuniknione u każdej kobiety nawet tej, która nie planuje podjąć karmienia piersią. Natomiast podczas samego karmienia piersią wiele dzieci (w tym i Ala) ugniatają/uszczypują pierś paluszkami co poprawia ich ukrwienie. Poza tym pamiętajcie dziewczyny o dobrze dobranym biustonoszu – czy to zwykłym, czy przeznaczonym do karmienia piersią.
- Bliskość z partnerem – dzisiaj już wiem, że ani karmienie piersią ani współspanie nie oznacza, że potrzeby rodziców jako partnerów muszą odejść w zapomnienie. W końcu dziecko tylko na początku domaga się karmienia na okrągło – z Alą tak było tylko w dzień, natomiast w nocy budziła się co kilka godzin, więc można było przewidzieć jej nastepną pobudkę.
- Wyjścia z domu – jeśli tylko mama chce da radę i z wyjściami. Istnieją laktatory, butelki, zawsze można karmić też strzykawką czy łyżeczką. Dopóki Ala nie jadła stałych posiłków nie miałam wielkiej presji na wychodzenie bez niej, ale to był mój wybór.
- Karmienie piersią jest obrzydliwe? - z tego się teraz najbardziej śmieje, a jednocześnie i wstydzę. Jak mogłam tak myśleć? Może dlatego, że zupełnie inaczej jest myśleć o czymś, co jest odległą wizją i gdy nie możemy wyobrazić sobie tego „naszego dziecka”. Teraz jest Ala, jest częścią mnie. Czy można brzydzić się czegokolwiek co ma związek ze swoim dzieckiem?
Co chciałabym
przekazać poprzez moją historię?
Zdaję
sobie sprawę z tego, że moje początku karmienia piersią ani nie
były szczególnie łatwe, ale też ominęły nas wielkie problemy.
Pamiętasz jak napisałam, że kiedyś karmienie wydawało mi się
obrzydliwe? Kiedy tak myślałam? ZANIM spróbowałam. I tu mój apel
– nie nastawiaj się na coś z góry. Nie uprzedzaj się do
karmienia piersią, jeśli jeszcze nawet nie spróbowałaś. Być
może słyszałaś historię na temat karmienia od Twojej babci,
matki, teściowej, siostry, przyjaciółki i pani z warzywniaka.
Jednak pamiętaj, że to są ich historie. Swoją stwórz własną.
Oczywiście nikt nie zmusi Cię do karmienia piersią, ale zanim
wydasz opinię dobrze jest czegoś spróbować. Jeśli mój partner
uwielbiałby jeździć na nartach i robił sobie takie wypady co
weekend to czy ja miałabym bać się pojechać z nim po raz
pierwszy, bo przecież na pewno się tego nie nauczę? Nie, pojadę
chociaż raz, żeby sprawdzić z czym to się je. Chociaż... nie
zawsze wystarczy spróbować tylko raz.
Nie zniechęcaj się za
szybko
Karmienie
piersią czasami od razu jest prostą sprawą, w innych przypadkach
trzeba się tego nauczyć, wypróbować różne pozycje, czasami udać
się do doradcy laktacyjnego. Jeśli miałabym ocenić karmienie
piersią na podstawie pierwszego razu to stwierdzam, że wyszło nam
całkiem nieźle. Ale już później było coraz gorzej. Zdarzał się
płacz podczas prób przystawiania, no i te poranione do krwi
brodawki. Mogłabym się poddać, ale... o ile mniej dochodowa
byłaby branża rowerowa, gdyby każdy z nas po kilku pierwszych
upadkach stwierdzał „To nie jest dla mnie”? Mnie przy
karmieniu piersią trzymała myśl, że te problemy są przejściowe
i w większości przypadków mijają. Piersi nie będą boleć mnie
przez cały okres karmienia piersią.
W
tym wpisie nie chodzi o to, by namawiać Was do karmienia minimum pół
roku, rok, a najlepiej do samoodstawienia. To kiedy zakończymy
przygodę z karmieniem piersią to już zupełnie inna historia.
Ważne, by ją zacząć.
Chociaż
w tekście piszę o karmieniu piersią to tak naprawdę można to
odnieść do każdej innej kwestii związanej z rodzicielstwem, czy
nawet z każdą inną dziedziną życia. Po prostu – nie zakładajmy
z góry, że nie jesteśmy w stanie się czegoś nauczyć, czy czegoś
nie polubimy.
Jaki
jest Wasz stosunek do karmienia piersią? Podjęłyście się tego
zadania? A może jesteście jeszcze w ciąży?
39 komentarze
Każda mama ma taka swoją przygode z karmieniem :) ja też początkowo myslalam ze będzie TAK TAK i TAK, a jak wyszło? zupelnie inaczej :) ja z moim mężem nie miałam tak dobrych relacji przed porodem jak teraz. Wszystkie te mity, my młode mamy obalamy i chwała nam za to! ja chce karmic jak nadluzej, chociaz planuje drugie i nie wiem czy mam przestac, czy nie. Lekarze mówią, że tak, mamy na fb mowią że nie trzeba :) jak widzisz, są mity i nie mity :) Najważniejsze to robic wszystko po swojemu, a karmic tyle ile mamy ochote :)
OdpowiedzUsuńWiesz, zależy co dokładnie lekarz mówi i czy powiedział Ci na starcie, że nie zajdziesz w ciąze dopóki nie odstawisz czy zbadał Cię. U części kobiet płodność przy kp wraca szybko, u innych później. Zależy też czy masz miesiączkę, chociaż oczywiście zdarza się, że i bez niej zajdzie się w ciąże, bo nadejdzie pierwsza owulacja. Oczywiście jest mnóstwo mam (sama je znam), które zachodzą w ciąże przy kp, potem karmią dalej i nawet po porodzie karmią w tandemie. Ale nie zawsze tak się da, więc jeśli lekarz stwierdził to po wnikliwym badaniu to inna sytuacja. Warto to też skonsultować z jeszcze jednym ginekologiem.
UsuńPowodzenia w staraniu o dzidziusia! ;*
Bardzo cenna uwaga - nie ma sensu z góry nastawiać się na "nie" dopóki się nie spróbuje. Osobiście uważam, że karmienie piersią to rzecz magiczna. I choć u nas początki też były trudne (krew, pot i łzy - na szczęście tylko przez pierwsze 2-3 tygodnie, a do tego niewystarczająca ilość pokarmu w pierwszych dniach), karmię i nadal zamierzam to robić.
OdpowiedzUsuńDokładnie, najpierw sprawdźmy, spróbujmy, a potem oceńmy. Zwłaszcza, że często nawet jeśli spróbujemy, ale z góry nastawiając się negatywnie to może okazać, że nie będzie łatwo.
UsuńOj wiele początków jest trudnych, ale cieszę się, że Wam sie udało, trzymam kciuki za jak najdłuższe karmienie
Lubię temat kp :)
OdpowiedzUsuńGdy dowiedziałam się, że będą mamą bliźniąt myślałam, a raczej obawiałam się, że "na 90% będę mieć cesarkę, a po cesarce trudniej o rozbujanie laktacji". MIT :) Miałam cesarkę i rozbujałam laktację.
Synowie, wcześniaki z 31 tc, więc znów się bałam, że laktacja sama wygaśnie, gdy nie będzie tego kontaktu. Przez miesiąc ściągałam pokarm co 3h, z zegarkiem w reku, w nocy na budzik i woziłam synom do szpitala. A laktacja nie zanikła :)
Potem było "byle przetrwać kolejny kryzys laktacyjny". Udało się :)
Karmiliśmy się 31 miesięcy :)
Wow, podziwiam - cesarka, bliźniaki, wcześniaki i odciąganie pokarmu i 36 miesiecy! To musi być piękna historia, pokazujesz, że naprawdę można wiele.
UsuńSpokojnie ;) Nie 36 a 31 :) Ale i tak wynik mnie samą zdumiewa :)
UsuńTeż tak miałam. U mnie karmienie zakończyło się naturalnie :)
OdpowiedzUsuńA my się jeszcze karmimy, zobaczymy w jaki sposób zakończy się ta przygoda
UsuńCudnie, ja chciałam dłużej karmić, ale niestety nie mogłam :(
OdpowiedzUsuńKażde dziecko ujrzało świat w inny sposób. Jednak za każdym razem uwielbiałam kp
OdpowiedzUsuńGdy poród Marysi zakończył się cesarką miałam obawy co teraz z karmieniem, ale Ona sama zdecydowała i bez problemu przystawiła się do piersi.
Nie wiem, co to odciąganie pokarmu, ale wiem, co to karmienie piersią co godzinę albo lepiej :) Oboje odstawili sie tez bez większego problemu, w okolicach roku
Też miałam cesarkę i nie było żadnych problemów z karmieniem. Sama też nie odciągałam pokarmu, jakoś nie mogłam się do tego przemóc, a teraz nie jest mi to już potrzebne.
UsuńKarmiłam piersią 8 miesięcy i jedno i drugie dziecko. Mleka miałam sporo i pewnie karmiłabym więcej ale musiałam wracać do pracy i karminie stało się uciążliwe.
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieję wrócić do pracy niedługo (ciągle szukam pracy) i mam nadzieję, ze uda mi się połączyć pracę i karmienie. Tyle że Ala ma ponad rok, więc jest łatwiej, bo rzadziej je mleko.
UsuńGdybym chciała zsumować wszystkie miesiące karmienia pierwszego i drugiego syna wyszło by ich całkiem sporo, bo...57 :)
OdpowiedzUsuńWow gratuluję! Piękna ilość. My nie planujemy więcej dzieci, więc raczej nie będę sumować
UsuńZazdroszczę każdej mamie, które mogła karmic swoje dziecko u mnie niestety, mimo wysiłków niewiele z tego wyszło.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Ja tak szczerze w ogóle nie zastanawiałam się nad kp. Uznałam, że to normalne, iż kobiety karmią piersią swoje dzieci i ja też na pewno będę to robić. Nie dorabiałam ideologii. Rzeczywistość okazała się inna - mój biust okazał się niekompatybilny z buzią dziecka, o ile mogę to tak nazwać. Pierś nie mieściła się w buzi. Karmienie się nie udało. Moje brodawki były jedną, wielką raną. Już pierwszego dnia, gdy chciałam wspomóc się laktatorem, oprócz mleka lała się krew. Ostatecznie skończyło się na tym, że odciągałam kilka miesięcy laktatorem i dawałam swoje mleko z butelki, czasem dokarmiałam MM. Z każdym tygodniem więcej i więcej i po ok po 4 mies już przeszłyśmy na MM. Jeśli chodzi o wygląd biustu, u mnie laktacja wpłynęła. Tam, gdzie zaciągał laktator, skóra się rozciagnęła. Tam, gdzie miałam zatory, zrobiły się rozstępy. No ale trudno się mówi, da się z tym żyć i nie to jest najważniejsze :-)
OdpowiedzUsuńOj u mnie brodawki były poranione przez miesiąc, ale zaciskałam zęby i karmiłam, nie wiem, czy fizycznie dałabym radę odciągać codziennie przez kilka miesięcy, wiec wielki podziw!
UsuńU mnie nie było zastojów, nie odciągalam tez pokarmu stąd może nie widzę wyraźnej różnicy w wyglądzie piersi.
Bardzo interesujący i przydatny artykuł :) Z pewnością karmiące mamy znajdą tutaj wiele ciekawych wskazówek, które ułatwią im postępowanie z maluchem :)
OdpowiedzUsuńA i mam nadzieję, ze przyszłe mamy dzięki temu artykułowi spróbują karmić piersią, nawet jesli wczesniej miały wątpliwości
UsuńA mi jest zwyczajnie smutno za każdym razem kiedy czytam tekst w stylu "nie zniechęcaj się zbyt szybko". Przez tydzień przystawiałam synka do piersi "na żądanie", czyli praktycznie bez przerwy. Były poranione brodawki, był ból, przetrzymałam. Niestety pokarmu nie przybywało, na szóstą dobę było dokładnie tyle, co na początku, czyli niewiele. Z każdym dniem potrzeby synka wzrastały i robił się coraz bardziej drażliwy. Szóstego dnia wieczorem nastąpiło apogeum - synek zaczął rozpaczliwie płakać z głodu. Trzymałam go przy piersi przez 4 godziny bez przerwy, bo to było jedyne co mogłam zrobić. Uspokajał się może na minutę, po czym znów był płacz, bo z piersi nic nie leciało, a dziecko głodne. Byłam skrajnie wyczerpana, bo poprzednie 5 nocy w ogóle nie spałam (max. 30 minut), w nocy również co chwilę przystawiając synka do piersi.
OdpowiedzUsuńSiódmego dnia rano mąż pojechał po mleko modyfikowane i zaczęliśmy łączyć mm i kp. Niestety pokarmu nadal nie przybyło i po dwóch miesiącach maluch sam odrzucił pierś.
Co miałam zrobić tej feralnej nocy? Wykończyć siebie i dziecko?
Naprawdę bardzo chciałam karmić piersią. Niestety nie wyszło, choć uważam, że zrobiłam, co tylko mogłam.
Pozdrawiam te mamy, które bardzo chciały i z różnego powodu nie dały rady.
Niestety nie zawsze jest łatwo, stąd z jednej strony pisze o tym,by chociaż spróbować, a z drugiej, by nie poddawać się szybko. A to czy za szybko to zawsze rodzice już sami wiedzą jak było w ich przypadku. Polecam jednak spróbować też poradzić się doradcy laktacyjnego (nie wspominasz nic o tym, więc nie wiem czy sie wybraliście). Ja już w szpitalu dostałam nr telefonu do takiego doradcy.
UsuńNo właśnie niestety w moim mieście nie ma żadnej poradni laktacyjnej, w szpitalu również nie było żadnego doradcy. Kobieta zostaje z problemem sama. Szóstego dnia po porodzie przyszła jedynie położna środowiskowa. Powiedziała, że rzeczywiście mam niewiele pokarmu i jeśli ciągłe przystawianie nie pomaga, muszę zacząć dokarmiać mm. Mam nadzieję, że przy kolejnym dziecku będzie inaczej i będę mogła karmić piersią co najmniej kilka miesięcy.
UsuńJa też karmiłam długo moje dzieci i bardzo się z tego cieszę :)
OdpowiedzUsuńMoja córcia wczoraj skończyła 11 miesięcy i też cały czas karmię ją piersią. Na początku również zakładałam, że pokarmię góra pół roku. Szczególnie, kiedy na poczatku miala kolki i ciagle jakies wysypki, a lekarze wmówili nam skazę białkową i musiałam stosować mega restrykcyjną dietę. Wtedy miałam naprawdę dość🙂 natomiast teraz bardzo się boję momentu odstawienia, bo lubię tę bliskość z Mają i jestem dumna z tego, że na moim mleczku tak wyrosła. Jestem w stanie nawet przeżyć to, że nie piję kawy już od okresu ciąży. Bliskość z dzieckiem przy piersi to coś pięknego🙂
OdpowiedzUsuńA ja piję kawę ;) Podobno kofeina trafia do mleka w niewielkim procencie i trzeba byłoby wypić jej naprawdę sporo żeby zaszkodziła dziecku.
UsuńGratuluję Waszych 11 miesięcy, karmienie wciąga prawda?
Ja karmiłam przez rok, tak sobie założyłam od początku i to zrealizowałam, zwłaszcza ze po roku wracałam do pracy. Ale każdy decyduje za siebie. Jedyne, co wydaje mi się lekkim przegięciem to 4-5 latek uwieszony na piersi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://matkowac-nie-zwariowac.blogspot.com/
Kiedyś pewnie też bym tak pomyślała. Tyle że kiedyś to nawet rok wydawało mi się strasznie długo/za długo. Stąd dopóki nie jestem mamą 4-5-latki to wolę się nie wypowiadać, bo się jeszcze nie znam na tym
UsuńKarmiłam piersią oboje dzieci i choć bardzo krótko, bo syna ok. 5 miesięcy a córkę... 3 i karmię aktualnie już pół na pół - pierś/butelka - to piersi niestety naprawdę zrobiły się... okropne. Podejrzewam jednak, że co kobieta i co ciało to tee zmiany sąbardziej lub mniej widoczne.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę ciężko powiedzieć, czy za wygląd piersi odpowiada w większym stopniu ciąża czy karmienie. Ty karmiłaś jak sama przyznajesz dość krótko, a piersi się zmieniły, znam też kobiety, które karmiły np. 2 tyg i też narzekają na wygląd biustu. Stąd ciężko zweryfikować co jest za to odpowiedzialne. No i oczywiście u każdej kobiety będzie inaczej. Ważne też, by dobrze dobrać biustonosz.
UsuńWokół karmienia piersią jest masa mitów. Ludzie opowiadają nam niestworzone rzeczy. My w nie wierzymy. Potem jest nam przez to tylko trudniej. Karmienie w przypadku każdej z nas wygląda inaczej. Ba, nawet jedna i ta sama matka karmiąc kolejne dzieci może przeżywać inaczej tak zwaną "drogę mleczną". Ja trzymałam się tego co czuję, co podpowiada mi instynkt i uważnie obserwowałam moje Maleństwo.
OdpowiedzUsuńJa do karmienia piersią od początki byłam nastawiona na nie. Widziałam w tym mnóstwo wad. I proszę nie oceniać mnie źle, chciałam dla dziecka jak najlepiej, ale nie uważam, że to KP czyni matkę dobrą. Postanowiłam jednak dać mu szansę. Pierwsze parę dni płakałam z bólu. Na szczęście Julka mi brodawek nie poraniła. Przez chwilę miałam nawał i myślałam, że tego nie wytrzymam. Obecnie jest o wiele lepiej. Chociaż czasem mała ma problem z łapaniem odpowiednim piersi, ciągle jej wypadają i się denerwuje. Na chwilę obecną przyznam szczerze, że nie stać nas na kupowanie MM. Więc miesiąc albo dwa planuję karmić. A co dalej? Nie planuję. Dalej się zobaczy. Nie chcę zakładać nic z góry, obie opcje są prawdopodobne. Na razie Julka ma 10 dni, mnie przestało boleć, choć czasem mam wrażenie że wysysa ze mnie życie przez cycki :P
OdpowiedzUsuńKarolina, ja sama w ciązy byłam nastawiona na "obojętne mi to" - uda się to się uda, nie to dam mm. I też nie ukrywam, że cena mm była jednym z czynników dla których chciałam karmić piersią. Ale Ala się urodziła, zaczęłam ją karmić i okazało się, że część moich wyobrażeń się nie sprawdza jak choćby to że kp może mnie obrzydzać. Co prawda okazało się, że przyszedł większy ból niż tego, którego się spodziewałam, ale każdego dnia ból był coraz mniejszy, karmienie piersią coraz mniej uciązliwe a coraz bardziej wygodne. I tak karmię rok mimo, że wcześniej w życiu bym nie pomyślała, że może tak się stać. Dlatego mimo wszystko życzę Ci, byś w ciągu tego miesiąca czy 2 zdarzyła polubić kp.
UsuńJa z karmieniem piersią wytrwałam pół roku, czyli minimum, które sobie zakładałam. Początki były bolesne, później eM jako 3,5 miesięczne dziecko dorobił się pierwszych 4 zębów i zaczął mnie podgryzać... W efekcie w ciągu kilku kolejnych tygodni notorycznego bólu zupełnie straciłam pokarm :(
OdpowiedzUsuńja sie do karmienia piersia nie nadawalam, ale wytrzymalam przy corce 8 miesiecy a przy synku pol roku. Mimo to zachecam i wspieram inne mamy w karmieniu.
OdpowiedzUsuńja też karmię juz 11 mc co prawda po 6 mc zaczęła to być mieszana forma, ale jednak. Wato próbować, u mnie początki były mega trudne, podobnie jak Ty zakładałam max pół roku i finito. Ciesze się, że moja mała dostaje nadal to co dobre. ALe jednak moje piersi nie sa już w takiej kondycji jak przed :P ale czego się nie robie :)
OdpowiedzUsuńKarmienie piersią jest fajne, bo żarcie dla dziecka zawsze masz przy sobie, nie trzeba go podgrzewać, ani kombinować sztućców ☺
OdpowiedzUsuńTeż miałam karmić dziecko do sześciu miesięcy. Nie dlatego, że nie chciałam, a dlatego, że - imponujący wpływ reklamy - naprawdę UWIERZYŁAM, że mleko następne jest najlepsze dla dziecka po sześciu miesiącach. Że ma coś, czego w moim mleku może zabraknąć. Głupia ja :-) Na szczęście gdzieś po drodze trafiłam na mądrych ludzi, którzy pokazali mi, że się mylę i podparli to naukowymi danymi. A w dodatku mój mały ssak jasno dawał do zrozumienia, że cyca nie odda bez walki.
OdpowiedzUsuńEfekty są takie, że starszą córkę karmiłam 3.5 roku, a młodszą jak na razie 20 miesięcy i nie wygląda na to, żebyśmy zbliżali się do końca. Ponad półtora roku karmiłam TANDEM. I chociaż często towarzyszy temu niedowierzanie, chociaż nie raz słyszałam głupie uwagi, to robię swoje. Bo czuję, że daję dzieciom to, co najlepsze.
I jeszcze jedno - nigdy nie przyszłoby mi do głowy ocenić negatywnie mamy, która zdecydowała się na inną drogę. Bo to po prostu nie moja sprawa. Martwi mnie tylko to, że tak wiele decyzji podejmuje się częściowo nieświadomie, z braku odpowiedniej wiedzy i wsparcia otoczenia czy personelu medycznego. Że wiele młodych mam nie karmi piersią nie dlatego, że nie chce czy nie chciało, ale dlatego, że zabrakło im pomocnej dłoni gdzieś po drodze. I po cichu mam nadzieję, że kiedyś w Polsce doczekamy sie prawdziwej opieki laktacyjnej.