Marchewka czy jabłko? A może coś zupełnie innego? Historia naszego rozszerzania diety cz. I
3/02/2017
Gdy urodziła się Ala
wiedziałam co nieco o rozszerzaniu diety niemowlaka, ale... im
bliżej było do rozpoczęcia tego procesu tym bardziej wydawało mi się, że gubię się w gąszczu informacji. Zebrałam ich
naprawdę sporo. Przemyślałam, przetrawiłam i wymyśliłam –
nasze zasady, którymi kierowałam się w tej przygodzie. Jeśli
jesteś ciekawy/a jak wyglądało to u nas to zapraszam na wpis.
Ze względu na obszerność
postanowiłam podzielić go na 2 części. W pierwszej przeczytasz o
tym:
- dlaczego nie chciałam zaczynać ani od marchewki ani od jabłka
- jak wyglądał pierwszy „posiłek” Ali
- jakie odstępy zachować między każdym nowym produktem w diecie dziecka
- dlaczego na początek postawiłam na papki i o tym, że dzisiaj króluje już BLW
- czy kaszka musi być koniecznie na mleku
A druga część ukaże się jutro.
Dlaczego nie marchewka?
Gdy na różnych forach
dla mam pojawia się pytanie o rozszerzanie diety okazuje się, że
najwięcej mam jako pierwszy stały „posiłek” podały dziecku
marchewkę. Zawsze zastanawiało mnie skąd się to wzięło. Może
dlatego, że kiedyś (w czasach, gdy my lub jeszcze nasze mamy
byłyśmy dziećmi) marchwianka pomagała w leczeniu biegunki. Bo nie
wiem, czy wiecie, ale marchewka ma właściwości zatwardzające.
Nawet na słoiczkach można znaleźć informację, że marchewka może
powodować zatwardzenie. W przypadku biegunki – super się
sprawdzi. Ale jeśli dziecko się z nią nie zmaga – marchewka może
wywołać zaparcia. I tu pojawia się drugi super produkt na początek
rozszerzania diety. Skoro dziecko źle zareagowało na marchewkę
(czytaj dostało zatwardzenia) to może jabłko pomoże. W końcu ten
owoc pomaga na zaparcia u dzieci.
A czy można inaczej?
Ja
jednak postanowiłam ominąć marchewkę, a tym samym uniknąć
konieczności podawania owoców na samym początku rozszerzania
diety. W końcu nie tylko marchewkę i jabłko może jeść maluszek.
Na początek sprawdzą się takie warzywa jak: dynia, ziemniaki,
brokuły, kalafior, czy kabaczek. Ja zaczęłam od... dyni.
Czytałam, że jest jednym z najbezpieczniejszych warzyw (nie
uczula), a do tego ma łagodny smak. Odczarujmy zatem marchewkę i
jabłko! Może czas by na dziecięcych stołach zaczęła królować
dynia? Bo przyznam się Wam szczerze – sama nigdy wcześniej nie
jadłam tego warzywa! Widzicie, okazuje się, że dzięki
macierzyństwie poznajemy też nowe smaki.
Dlaczego nie jabłko?
Upierając
się przy dyni miałam swoje powody. Marchewka jest zdrowa i
smaczna, ale – zaparcia. Z kolei jabłko to owoc, a naczytałam się
o tym, że dietę powinniśmy zacząć od warzyw, bo gdy dziecko
pozna słodki smak owoców to nie będzie chciało później warzyw.
Co prawda, gdy oznajmiłam to partnerowi to stwierdził, że owoce
wcale nie są słodkie (?), ale mimo to wolałam nie ryzykować.
Najpierw dynia, a co
dalej?
Zaczęliśmy
od dyni, a co ok. 5 dni dokładałam nowe warzywo. Podobno ziemniaki
są nieuczulające, więc można na początku podać od razu 2
składniki – ziemniaki i coś jeszcze. Ja przeplatałam znane już
Ali smaki z czymś nowym. Najpierw przez kilka dni podawałam samą
dynię, później jeden dzień dynia z ziemniakiem, następnego dnia
ziemniak z brokułami. Później brokuły z kalafiorem. I w końcu
miks 3 warzyw – ziemniak, brokuły i marchewka.
Jaki
zachować odstęp pomiędzy każdym nowym posiłkiem? U nas było to
ok. 5 dni. Myślę, że dobrze zachować minimum 3-4 dni, a najlepiej
tydzień.
Jak wyglądał pierwszy
„posiłek” Alicji?
Nie
można tego nazwać posiłkiem. Próbowanie nowych smaków chyba
bardziej pasuje. Nie możemy zakładać, że dziecko zje od razu całą
miseczkę. Ba! Nawet nie powinniśmy mu tyle dawać, bo nie jest to
zdrowe. Na pierwszy raz wystarczy naprawdę kilka łyżeczek.
Początkowo
zdziwiłam się, gdy znalazłam informację, że podawanie stałych
pokarmów na początku powinno odbywać się po nakarmieniu dziecka
mlekiem. Pomyślałam sobie, że jeśli Ala będzie najedzona to nie
będzie miała ochoty jeść coś jeszcze. Teraz już wiem, że na
początku, aby dziecko chętnie próbowało nowości musi mieć pełny
brzuszek. Gdy karmiłam Alę „na głodnego” to płakała i
denerwowała się. W końcu z łyżeczki dostaje jedzenie wolniej niż
z piersi i nie ma zachowanej ciągłości. Teraz już doskonale
rozumiem jak ważne jest podawanie warzyw PO posiłku mlecznym. I
jeszcze jedno – pierwsze obiadki nie zastępują jednego karmienia,
są jedynie dodatkiem. Chociaż u nas do dzisiaj ciężko doliczyć
się, ile razy dziennie Alicja je – karmię ją nadal piersią.
Na początek jeden nowy
posiłek czy kilka?
Tu
zdania są podzielone. Kiedyś przeczytałam artykuł pani dietetyk.
Według niej nie trzeba wprowadzać posiłków oddzielnie. Być może
nie do końca wszystko zrozumiałam, ale wydało mi się to dość
dziwne. Skoro składniki mam wprowadzać pojedynczo to jak mogę
zacząć od 2 posiłków naraz? Dlatego postanowiłam nie przesadzać
i każdy nowy posiłek pojawiał się u nas z około miesięcznym
odstępem. Najpierw były obiadki, później kolacja (kaszka na
wodzie), następnie śniadanie, później drugie śniadanie w postaci
owoców, a w końcu pojawił się i podwieczorek – zwykle jogurt
naturalny z owocem.
Dlaczego
zależało mi na powolnym rozszerzaniu diety? Po pierwsze chciałam
być pewna na co pojawiło się uczulenie (gdyby takowe wystąpiło).
Poza tym czytałam, że zbyt szybkie wprowadzenie stałych
posiłków może spowodować odrzucenie przez dziecko mleka. A
tego bardzo nie chciałam, bo w ciągu pierwszego roku życia to
mleko powinno być podstawą diety dziecka, a stałe posiłki
jedynie uzupełnieniem.
Wydaje
mi się, że BLW jest teraz modne. Wiedza o tym dotarła i do nas.
Chciałam spróbować w ten sposób rozszerzać córce dietę, ale...
okazało się, że chyba najpierw umarłabym ze strachu. Drżałam
przy każdym krztuszeniu się Ali papką a co dopiero, gdybym miała
jej dać coś w całości. Poza tym BLW świetnie się sprawdza u
siedzących dzieci, natomiast Ala usiadła mając ponad 8 miesięcy.
I mniej więcej wtedy zaczęłam dawać jej pierwsze całe warzywa,
czy owoce. Oczywiście do dziś obawiam się, gdy tylko się czymś
krztusi, ale zawsze radzi sobie dzielnie sama. Zwykle w takiej
sytuacji po prostu wypluwa jedzenie.
Alicja
zaczęła od papek natomiast dzisiaj ma prawie rok i miksowane zupki
należą już do rzadkości.
Kaszki
kojarzą Ci się tylko z mlekiem? Mnie – kiedyś tak. Teraz? Nie!
Na kobiecym mleku nie da się przygotować kaszki, a mleka
modyfikowanego z wyboru postanowiłam nie podawać Ali wcale. Dlatego
też do tej pory na kolację je kaszkę jaglaną instant, którą
zalewam ciepłą wodą. Czasem dostaje ją w takiej postaci, a innym
razem dodaje mus owocowy. Po takim posiłku przed snem i tak jest
jeszcze dokarmiana mlekiem.
W
tym momencie przerywam. Wszystko co chciałam Wam przekazać w
kwestii naszej przygody z rozszerzaniem diety okazało się na tyle
obszerne, że postanowiłam podzielić tekst na 2 części. Zatem
dalsza historia ukaże się już jutro. Przeczytacie tam m.in.:
- Czy uczyłam się na pamięć kiedy dokładnie można wprowadzić dane produkty
- Czego nie można dawać niemowlakom
- Czym przyprawiam obiady dla Ali
- W czym karmić dziecko, które jeszcze nie siedzi
- Marchewka czy mleko – co jest bardziej kaloryczne?
- I kilka innych porad
Można już go przeczytać - tutaj.
UWAGA – tekst jest
opowieścią o tym, jakie zasady przyświecają mi w trakcie
rozszerzania diety swojej córce. Starałam zrobić się to jak
najmądrzej, jednak nie jestem specjalistą. Nie twierdzę, że
wszystko było zrobione we właściwy sposób. Jeśli uważasz, że w
czymś się pomyliłam – daj znać w komentarzu. A może w czymś
masz inne doświadczenia? Wymieńmy się nimi. Zachęcam do dyskusji.
Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi wpisami to zapraszam do polubienia fanpage'a - klik lub obserwowania mojego konta na Instagramie - klik.
Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi wpisami to zapraszam do polubienia fanpage'a - klik lub obserwowania mojego konta na Instagramie - klik.
32 komentarze
Rozszerzanie diety było dla mnie dużym wyzwaniem. Mnóstwo sprzecznych informacji można znaleźć na ten temat, więc doświadczenia mam są bardzo cenne.
OdpowiedzUsuńRównież mam takie wrażenie. Stąd starałam się czytać, a potem wszystko przetrawić, zrozumieć i wybrać to, co najwłaściwsze.
UsuńO tak - marchewka u nas była wrogiem nr jeden! Pierwsza córka miała okropne uczulenie na nią - poważnie! Na początku wierzyć mi się nie chciało, ale tak było. A druga z powodu choroby brała sterydy, które same w sobie powodują zaparcia. Marchewka wcale nam nie pomagała. Ale reszta warzywek i owoców - pycha. Do teraz dziewczyny wolą brokuły od czekolady :)
OdpowiedzUsuńO widzisz, okazało się, że to co wyczytałam o marchewce nie jest przesadzone. Oczywiście, wiem, że mnóstwo dzieci świetnie na nią reaguje - Ala dostała ją dość szybko i polubiła, ale chciałam właśnie pokazać, że marchewka na początek nie jest koniecznością.
UsuńBrokuły zamiast czekolady? Jak to zrobiłaś? U Ali może łosoś albo mięsko chyba wygrywa
Ja postanowiłam wyłączyć się na rady lekarzy, znajomych i co najważniejsze internetu. Moja Weronika co prawda już zaczęła rozszerzanie diety w 4 miesiącu i zaczęła od papki z jabłkiem :P Później warzywa. Wiadomo najpierw jednoskładnikowe. Przed 5 miesiącem jadła już dwu, a nawet więcej składnikowe zupy. Do tej pory najbardziej lubi jarzynową! :) I co najważniejsze, nie rzuca mi się na jedzenia, tak jak np jej o miesiąc młodszy kuzyn.
OdpowiedzUsuńCo do BLW, nie uległam, bo to moda. Szybko przyszła, przyjęła się. Podziwiam mamy, które są cierpliwe co do tej metody. Ja bym się bała, a i też chyba z kuchni bym nie wyszła przez sprzątanie. Do tej pory drżę jak Wercia ma mi zjeść gruszkę i wolę jej zetrzeć ją na tarce.
Myślę, że BLW jest naprawdę fajne. Uczy dziecko wyboru i jedzenia samodzielnie. Ale jednak ja przeraziłam się krztuszenia. Na poczatku serce mi stawało za każdym razem, więc były tylko papki. Teraz papek już nie robię, bo przestały jej smakować, ale np. na obiad ma albo warzywa w całości z mięskiem, albo zupkę ( w środku ziemniaki i marchewki i to gryzie). Sprzątanie w kuchni mnie nie przerażało - w końcu podłogę da się doczyścić, gorzej z ... ubrankami... Kilka nie doprałam i był etap że Ala jadła po prostu na golasa.
UsuńA gruszkę Ala je w całości tylko daje takie mięciutkie. Czasem się nią zakrztusi, ale już jest na tyle duża, że rozumie sytuację i potrafi ją wypluć.
Szczerze mówiąc tak wygodnie karmiło mi się Zosię piersią, że ciężko było mi jej wprowadzać stałe pokarmy :D Ale doszło do tego - zaczęłyśmy do słoiczków z warzywami, przeplatałam to BLW, ale po poważniejszym zakrztuszeniu na chwilę odpuściłam. I tak zostało do teraz - część posiłków jemy łyżeczką, część rączkami :) Jak dla mnie najważniejsze to zachować zdrowy rozsądek i po prostu działać zgodnie ze sobą :) Ze spokojem :)
OdpowiedzUsuńOj mnie się do tej pory wygodnie karmi piersią i może nawet trochę nadużywam - podaje pierś na uspokojenie, ból ,senność. Ale spieszyło mi sie z tym rozszerzaniem diety, bo myślałam, że dzięki temu jako roczne dziecko będzie już jadła "wszystko". Jednak postawiłam ostatecznie na powolne rozszerzanie i też je "wszystko". U nas łyżeczką jemy kaszki i zupy (chociaż czasem ziemniaka czy marchewkę mi zgarnia z łyżeczki) a resztę Ala je ręką. To też jest w sumie wygodne, bo wystarczy jej dać chlebek do ręki i ma zajęcie.
UsuńJa jak przecietna większość zaczęłam od marchewki przy obojgu:)
OdpowiedzUsuńRobiiłam tak jak Ty, ze do znanego skąłdnika co kilka dni dodawałam drugi, potem trzeci.
My stosunowo szybko przeszliśmy na grudki, kawałki, potem jedzenie rączkami. Ale wszystko stopniowo. Jestem za blw jak najbardziej i stosuję je, ale jednak nie przekonuje mnie od poczatku rozszerzania diety.
Co do kaszki na mleku kobiecym- piszesz, ze sie nie da, a ja robiłąm:) Tylko take błyskawiczne bezmleczne. Nie mogą jednak za długo stać bo się "rozwadniają"
Ogólnbie bardzo ciekawy post i czekam na jutrzejszy
Ja sobie w sumie nie do końca wyobrażam BLW u niesiedzącego dziecka. A nie każde dziecko siada w 6 miesiacu życia. Stąd porzuciłam na początku ten pomysł. No i przez krztuszenie się Ali. Teraz dużo rzeczy dostaje w całości i cieszę się, że tak to się potoczyło.
UsuńO widzisz, chyba u hafiji czytałam, że kaszki na kobiecym mleku nie wychodzą... Więc nawet nie próbowałam, ale szczerze? Nie wiem, czy chciałoby mi się tyle mleka odciągać. Też używam bezmlecznych błyskawicznych, ale robię je na wodzie. Przez to może mają gorszy smak, ale mimo wszystko uparłam się, że nie podam mm.
I zapraszam jutro na bloga ;)
Już na dzień dobry dowiedziałam się od Ciebie czegoś nowego - żeby nie wprowadzać warzyw na głodniaka, tylko po cycu... ;)
OdpowiedzUsuńPierwotnie planowałam zacząć u nas od marchewki, bo wydawało mi się, że to taki standard - ale teraz widzę, że chyba jednak zdecydujemy się na dynię. Będę bezwstydnie korzystać z Waszego doświadczenia :-)
Dynia jest super na początek - polecam ;) Mnie też się wydawało, że jak Ala będzie głodna to lepiej zje, a jak najedzona to nie będzie chętna do próbowania, ale było na odwrót - gdy spróbowałam raz na głodnego to się od razu wściekała - w końcu kilkoma łyżeczkami i tak się nie naje od razu, więc walczyła o mleko.
UsuńOj rozszerzanie diety jeszcze daleko przede mną, a już czasem czuję, że tonę w morzu informacji ;) BLW jest bardzo modne, jednak nie zamierzam się w żaden sposób ograniczać. Ani, że tylko BLW, ani że mleko tylko z piersi. Osobiście zamierzam podawać mleko modyfikowane, ale to wolny wybór każdej mamy :) Tak samo jak planuję czasem podać papkę czy przecier, albo na początku, albo naprzemiennie. A jak to wyjdzie zobaczymy. Na razie mogę sobie gdybać i planować, a wszystko się okaże za kilka miesięcy.
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej dobrze doszkolić się kolejną opowieścią mamy i jej historia rozszerzania diety :)
Powiem Ci, że ja to w ciąży zupełnie inaczej myślałam niż później. Było mi obojętne czy będę karmić piersią, czy podam mm. Myślałam, że wytrzymam 3 miesiące może 6... A potem się w tym zakochałam i po prostu nie widziałam i nie widzę konieczności podawania mm. Tak zdrowiej dla Ali. Nie jest nam potrzebne do szczęścia.
UsuńCzekam z niecierpliwością na Twoją kruszynkę i Twoje opowieści ze świata po drugiej stronie brzuszka.
Nie mam doświadczenia w tej dziedzinie,ale wiem ze do duże wyzwanie. A z dzieciństwa starszego pamiętam ze marcheweczka to koszmar
OdpowiedzUsuńJa robiłam to inaczej. Zaczynałam u obu tak samo, ale u Mai wprowadziłam blw i jestem z tego powodu szczęśliwa choć czasem mam ochotę wystawić ja za okno jak się awanturuje, że zupę chce jeść sama. Być może w jakiś dzień zbiorę się by opisać jak to mi szło z moimi potworkami. Ja ogólnie nie krytykuje jak kto wprowadza dania stałe do diety swojego dziecka, ponieważ widziałam takie przypadki, że serce mi stawało nie raz. Ale wbiłam sobie do głowy, że to nie moja sprawa, a konsekwencje wyjdą w swoim czasie. Przybijam piątkę za dynie! To bardzo wartościowe warzywo jak i cukinia, ale dla mnie ma smak jak karma dla psów ;) fajnie smakują z dynia naleśniki i cukinia.
OdpowiedzUsuńPodobno dobrze przyprawiona zupa z dyni jest pyszna ;) ja sama dynię odkryłam dopiero przy Ali.
UsuńChociaż mam dwoje dzieci i jestem na etapie rozszerzania diety córeczce to czuje się jakbym pierwszy raz to robiła. słyszałam, ,że dobrym sposobem, żeby uniknąć zaparć jest dodanie do obiadku oleju np. lnianego. U synka stosowałam BLW, ale u córeczki mam jakieś obawy. Widzę po prostu, ze u niej ciężej idzie rozszerzanie diety :)
OdpowiedzUsuńTak, olej to rzeczywiście dobry sposób, ja dodaje go w sumie do każdej zupy, nawet tej tylko dla nas - dorosłych.
UsuńTeż stosowałam te metodę i jestem z niej zadowolona. Córka ma 20 miesięcy i je samodzielnie :)
OdpowiedzUsuńJeśli mowa o Blw to u nas zaczęłyśmy z małym poślizgiem
UsuńU młodszego synka stosowałam BLW, i poszło nam super z samodzielnym jedzeniem i akceptowaniem smaków. A rozszerzanie diety to był dla nas normalny etap w życiu:)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam dyni. Jak się z nią obslugiwać? obrać, ile gotować, itd.? jak ją dziecku podać z masłem, na sucho?
OdpowiedzUsuńNie wiem... Jakoś z tą marchewką i zatwardzeniem nie do końca chce mi się wierzyć... No bo patrząc po samej sobie to mam wrażenie, że jest wręcz przeciwnie... :/
OdpowiedzUsuńNajważniejsze jest by do rozszerzania diety podchodzić z głową i robić to co nam podpowiada intuicja. Ja np. kalafiora czy brokuła bym na początek nie podała, bo są wzdymające.
OdpowiedzUsuńU nas było nieszablonowo - Minia była bardzo łasa na różne mięsa, więc nie zwlekaliśmy. Oczywiście odpowiednio zblendowane szybko stały się składnikiem warzywnych zupek. A że była mm, to prawdę mówiąc po czwartym miesiącu wprowadzaliśmy już nowości. Z Małą było podobnie, jeśli chodzi o czas rozszerzania diety. Co do krztuszenia się pokarmem stałym - miałam podobne odczucia do Twoich... :)
OdpowiedzUsuńMy zaczęliśmy od ziemniaka i brokuła i to w wersji BLW. Uwielbiam BLW M.in. za to że mój 1,5 roczny syn je już całkiem czysto i posługuje się sztuccami, pije ze zwykłej szklanki i je z normalnych naczyń :)
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom to nie takie proste zadanie. Zasady niby jasne ale w praktyce wiele może się skomplikować. U nas na przykład był problem z alergią na samym początku i to nie od pierwszych potraw a od oprysków, których miało nie być. Sprzedawca po postu mnie okłamał i trochę nam to utrudniło sprawę. Jest kilka ważnych zasad - super! Teraz szukam pomysłu na sycącą kolację dla dwulatka.
OdpowiedzUsuńRozszerzanie diety spędzało mi sen z powiek... zaczynałam od ziemniaczka, dyni, marchewki a przy drugim dziecku już o wiele mniej zwracalam na to uwagi. Blw też sie obawialam, bo moi chłopcy późno usiedli, zresztą jakoś ta metoda mnie nie przekonuje, papki dziecko je tylko przez chwilę, a potem szybko chce się uczyć posługiwać widelcem.
OdpowiedzUsuńKaszki na wodzie (domowe) jemy od poczatku, sama uwielbiam, zawsze w towarzystwie owoców.
Pozdrawiam
My zaczęliśmy od ziemniaka i brokuła i to w wersji BLW. Uwielbiam BLW M.in. za to że mój 1,5 roczny syn je już całkiem czysto i posługuje się sztuccami, pije ze zwykłej szklanki i je z normalnych naczyń :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ewelina Rozmus
Bardzo przydatny wpis.
OdpowiedzUsuńMy standardowo zaczęliśmy od marchewki. Szybko zaczełam dawac kawałki, a potem do rączek. Julka ma 9 msc i bardzo lubi jesc sama i choc ja potem mam kupe sprzatania, to wiem ze warto. Dzięki tej metodzie synek sam bardzo szybko samodzielnie jadl, nawet zupki łyżeczką.
U nas papki były podawane jako obiad, żeby dziecko się najadlo. Zaś warzywa gotowane dawałam żeby bobas poznawal strukturę, kolory jedzenia, uczył się chwytania w paluszki i wkladania do buzi. Też dostawałam zawału, jak dziecko się zakrztusiło, stąd nie miałam zaufania do dawania innych owoców niż banan.
OdpowiedzUsuń