"Mama w domu - nie leży i nie pachnie tylko pracuje!" - akcja blogerek parentingowych. Poznaj mój typowy dzień.
3/20/2017
"Mama
w domu - nie leży i nie pachnie tylko pracuje!" to tytuł
akcji, której pomysłodawcą jest Aneta z bloga Mama Dwójki Powstała ona po tym jak przeczytała wpis na blogu u Beaty z bloga Arbuziaki - tutaj przeczytasz post, od którego wszystko się zaczęło.
Ten
wpis stał się dla niej inspiracją. Pomyślała, że fajnie będzie
przeczytać o tym jak inne matki zmagają się z codziennością.
Poczuć, że inne mają podobnie, a tym samym uświadomić całej
reszcie społeczeństwa, że my mamy, które siedzimy w domu, także
wykonujemy pewny rodzaj pracy. Pracy za którą nam nikt nie płaci.
Tylko postrzega przez pryzmat powiedzenia " Leżę i pachnę"
Postanowiła
zaprosić do akcji wraz z Beatą kilka mam blogerek, w tym mnie, aby
każda z nich napisała swoją " kartkę z kalendarza". Oto
autorki i ich blogi, które podjęły się udziału w akcji:
- Mama Migotka
- Beztroska Mama
- Mama po 30tce
- Jaśkowe Klimaty
- Kobieca myślodsiewnia
- Tosia mama
- Mamatywna
- Pani Domowa
- Matka bez kitu
- Lady Mamma
- Nowa w wielkim mieście
- Mama Balbinka
- Kiedy mama nie śpi
- Oli Loli New Life
Początkowo
zastanawiałam się, czy pasuję do tej akcji. Po pierwsze –
pełnoetatowa rola mamy i gospodyni domowej pomału dobiega u mnie
końca. Ala skończyła rok, od kwietnia idzie do żłobka (dzisiaj
nawet zaczynamy adaptację), a ja jestem w trakcie szukania pracy (bo
we wcześniejszej miałam umowę zlecenie, która już wygasła).
Jednak myślę, że nie chodzi tu o to, by pokazać tylko te mamy,
które z wyboru porzucają karierę zawodową na zawsze. Dlaczego
jeszcze miałam wątpliwości, by wziąć udział w tej akcji? Cóż...
Odkąd zostałam mamą nie ogarniam wielu spraw. Nie pamiętam, kiedy
ostatnio myłam podłogę, czy sprzątałam łazienkę. To obowiązki,
które przejął mój partner, bo on na szczęście rozumie, że nie
SIEDZĘ cały dzień z dzieckiem, a się nim OPIEKUJĘ. Zobaczcie
zatem sami jak wygląda mój dzień:
16.03.2017
(czwartek):
6.30
– budzi się Ala. Wstaje w łóżeczku, a ja udaję, że na nią
nie patrzę. Wiem, że gdy nasz wzrok się spotka będzie chciała,
żebym ją wzięła. No i po chwili ląduje w naszym łóżku. Można
by rzec, że do 7 sobie „leżymy”, ale tak naprawdę ciągle
muszę uważać, by nie spadła z łóżka.
7.00
– kładę Alę na podłogę i szybko biegnę sprawdzić, czy bramka
zabezpieczająca schody jest zamknięta. Skoro już wstałam to
ścielę łóżko. Ubieram się w pierwsze lepsze ubranie, które nie
wymaga prasowania. Ubieram Alę. Zmieniam jej pampersa. Poleciała do
drugiego pokoju. Wbiega do basenu z kulkami i od razu je rozrzuca, a
ja orientuje się, że... ubrałam jej spodnie tył na przód.
7.30
– czyszczę krzesełko do karmienia po... wczorajszej kolacji.
Zeszłego dnia padłam i nie miałam już sił, by to zrobić. Stąd
robię to teraz, a Ala w tym czasie rozrzuca rzeczy z wózka
kuchennego. Później szykuję dla nas śniadanie. Dla mnie będzie
też ciepła kawa. Jemy razem śniadanie.
8.00
– schodzimy na dół. Próbuję pomalować się w łazience. Trwa
to chyba z 20 minut, bo Ala co chwilę próbuje wspiąć się na
sedes, wyrywa mi kosmetyki z ręki lub trzyma się moich spodni.
8.30
– karmimy kota, nalewam mu wodę i przy okazji podlewam wszystkie 2
kwiatki, które mamy w domu ;p
9.00
– karmię Alę piersią, zamykają się jej oczy, więc myślę, że
zaśnie, ale nie... idzie się bawić swoją kuchenką. Jej zabawa
polega na tym, że rozrzuca wszystkie sprzęty.
9.30
– Ala robi się już coraz marudniejsza, więc... znów ją karmię.
Usypia. Siadam do komputera. Odpisuję na komentarze na blogu i
fanpage'u. Jem ciastka – bo przy Ali by mi się to nie udało.
10.00
– Ala się budzi. Stwierdzam, że idziemy na spacer. Trzeba
przebrać spodnie na cieplejsze. Przy okazji zmiana pampersa.
Wszystko byłoby super, ale kwadrans tracimy na poszukiwania kubka
Ali. Był pod kuchennym stołem.
10.30
– Wychodzimy z domu. Nasz spacer trwa prawie 2 godziny, bo musimy
pójść na najbliższą (prawie pół godziny pieszo) pocztę, by
wysłać paczkę (sprzedałam po Ali zabawkę, którą już się nie
bawiła). Potem idziemy do sklepu, bo skończył się chleb.
12.30
– Wróciłyśmy. Przebieram spodnie na wygodniejsze, z Ali
spodniami robię tak samo. Karmię ją piersią. Potem idziemy do
kuchni. Obieram warzywa na jej zupkę. Ala oczywiście trzyma się
kurczowo mojej nogi przez co czasem nie mam nawet jak zrobić kroku.
13.00
– zupa Ali się gotuje. Ja w tym czasie sprawdzam proporcję na
mielone, bo niby proste, ale nie mam do tego pamięci. Dodaje
składniki do mięsa, formuje kotlety i odstawiam. Będzie na
później.
13.30
– zupa Ali ugotowana. Wsadzam ją do krzesełka. Częściowo karmię
ją łyżką, częściowo je kawałki sama rękami (ziemniaki,
brokuły itp.). Po takim obiedzie jest masa sprzątania – krzesełko
do karmienia, wytarcie buzi i rąk Ali, przepłukanie śliniaka. No i
bluzkę trzeba zmienić, bo całe rękawy są mokre.
14.00
– teraz zabieram się za dorosły obiad. Obieram ziemniaki, robię
mizerię. Wstawiam ziemniaki na gaz. W tym czasie idę nastawić
pranie. Pranie teoretycznie robi się samo, ale... zawsze jeszcze 2
czy 3 rzeczy piorę ręcznie, bo muszę doprać plamy mydełkiem do
odplamiania.
14.30
– smażę kotlety. Serwuję obiad. Jemy w 3 – ja i partner i Ala,
która wyjada ziemniaki. Po obiedzie zmywa partner, bo ja idę
położyć Alę spać. Zasypia. Mam czas dla siebie, ale nie wiem
ile. Czyszczę kocią kuwetę, robię sobie kawę. Siadam do
komputera, bo na jutro zaplanowałam nowy wpis (mowa o piątkowym
tekście o pierwszej pomocy przy zadławieniach). Piszę około
połowę tekstu (mimo, że jest króciutki), bo jakoś weny brak.
Przeglądam zatem oferty pracy. Ostatnio zaglądam prawie codziennie,
więc tak naprawdę wiele nowych ofert nie doszło. Znalazłam kilka
ciekawych ogłoszeń. Na część już odpowiedziałam, w wysłaniu
wiadomości na pozostałe przerywa mi płacz Ali. Obudziła się.
Jest godzina....
15.30
– Ala płacze. Często po obudzeniu się w ciągu dnia płacze
zanim się dobudzi. Mija 15 minut. Karmię ją piersią, przebieram
pampersa. Później je jogurt naturalny.
16.00
– wychodzimy z partnerem i Alą na spacer.
17.00
- wracamy ze spaceru a ja przypominam sobie, że trzeba powiesić
pranie.
17.20
– tu można wreszcie powiedzieć, że mama się bawi. Bawię się z
Alą. To czas przyjemny, ale też pełen stresu. Ala ostatnio ciągle
stoi sama, a nawet stawia pierwsze kroczki bez trzymanki, więc
ciągle się boję, że upadnie. O, właśnie teraz stoi na
paluszkach przy grzejniku i próbuje dosięgnąć ogon kota. Pod
koniec próbuję posprzątać zabawki, a Ala wszystkie od nowa
rozrzuca, wybieram ubranie do spania i schodzimy do łazienki na
kąpiel.
19.00
– kąpiel Ali. Lubię ten czas, bo i Ala ma frajdę z kąpania.
Chlapie nóżkami, bawimy się gumowymi zabawkami.
19.20
– Ala już wykąpana, tata ją czesze, a ja szykuje kolację.
19.40
– pora na kolację, później ostatnie (albo i nie) karmienie
piersią przed zaśnięciem. Niby z górki, a jednak... dziś jest
gorszy dzień. Zwykle zasypia podczas karmienia, teraz nie. Odkładam
ją do łóżeczka. Wierci się. Daje jej picie. Nie pomogło.
Głaskam. Nie pomaga. Znów karmię piersią. I tak jeszcze kilka
razy. Zasypia dopiero o 20.40! Godzina usypiania.
20.40
– mama ma czas dla siebie. Idę pod prysznic. Później siadam do
komputera i odpisuje na 2 ogłoszenia o pracę. W tym czasie 2 razy
musiałam wstać do Ali, bo się przebudzała. Chciałam jeszcze
napisać coś na bloga, ale jestem zbyt zmęczona. Robię sobie
kanapki, jem w łóżku oglądając TV i …
...Kładę
się spać. Jest godzina 22. Mój dzień zaczął się kilkanaście
godzin temu, teraz się kończy, ale moje obowiązki jako mamy nie.
Ala w nocy będzie budziła się jeszcze kilka razy.
Ten
tekst i ta akcja nie powstały po to, by się nad sobą poużalać.
Lubię bycie mamą, robię to z przyjemnością i wiem, że, gdy
wrócę do pracy będzie mi tego brakować, ale... po prostu nie
lubię, gdy ktoś mi mówi, że ja NIC NIE ROBIĘ. Wiecie, to tak jak
ktoś idzie na wymarzone studia, dostaje pracę w zawodzie, uwielbia
ją, spełnia się w pracy i chodzi do niej z radością. Ale mimo to
jest zmęczony. Więc nie chce, by ktoś mu mówił, że się
świetnie bawi w pracy, bo robi to, co lubi. My, mamy robimy to, co
lubimy, ale to też jest praca i też nas męczy. Nie bez powodu
mężczyźni mówią, że wychodzą do pracy ODPOCZĄĆ.
Jeżeli
podoba Ci się pomysł akcji, będziemy bardzo wdzięczne za
udostępnienie naszych "kartek w kalendarza". Pragniemy
uświadomić wszystkim, że siedzenie w domu z dzieckiem /dziećmi,
jest także formą pracy. Pracy na więcej niż cały etat bo 24 na
dobę, siedem dni w tygodniu. Chcemy, aby nikt nam już nie mówił,
że nam się nudzi. Że macierzyństwo to sama radość. Przyjemność
siedzenia w domu, bez wysiłku fizycznego czy psychicznego. Odwalamy
kawał wielkiej roboty i pragniemy tylko, aby postrzegać nas za to
co robimy siedząc w domu. Wbrew pozorom, nie leżymy, nie pachniemy.
Jesteśmy w biegu i często zamiast pachnieć, pachniemy, ale
nieprzyjemnie, nie mówiąc, że brzydko
Padamy ze zmęczenia, ale rano wstajemy. Choć może się walić i
palić, my działamy.Każdego dnia od rana do nocy.

56 komentarze
Niektórzy powiedzieliby, że bawisz się cały dzień, a nie tylko od 17:20;)
OdpowiedzUsuńZ pewnością ;P zapraszam ich w takim razie do mnie na całodzienne zabawy
UsuńNie słyszałam o tej akcji, ale w pełni ją popieram i sama chętnie bym wzięła w niej udział :D Nie znoszę bowiem, gdy ktoś insynuuje, że w domu "nie robię nic". Na szczęście mój partner również rozumie, że bycie mamą i gospodynią domową to ciężka praca, aczkolwiek wychodzi z domu o 9 i wraca po 19 zmęczony po pracy. "Przejmuje" on wtedy Alexa, bo są takie dni, że mam wrażenie, że głowa zaraz mi eksploduje, ale często też marudzi, że jest zwyczajnie zmęczony. Rozumiem to, ale jakoś musimy się wzajemnie wspierać zwłaszcza, że w naszym przypadku zadanie jest utrudnione, ponieważ mieszkamy bardzo daleko od naszych rodzin i żadna z babć nie wpadnie, aby chwilę mnie odciążyć. Dlatego podoba mi się ta akcja.
OdpowiedzUsuńOj tak, bo bycie mamą to już 1 etat, a wymaga się od nas jeszcze roli kucharki, sprzątaczki, osoby do załatwiania pilnych spraw, bo przecież skoro NIE PRACUJEMY to kto ma miec lepiej czas niż my?
UsuńFajna akcja😊Bardzo ciekawie się czytało. My też rano leżymy przynajmniej pół godziny - przekupuje malucha książkami😊 Jest już większy więc sporo pomaga w kuchni, próbuje sam się ubierać. Czekam na lato na odpieluchowanie i kolejny obowiązek odejdzie😊Nawet nie zdajemy sobie sprawy ile robimy😊
OdpowiedzUsuńJa też staram się Alę zająć czyms w łózeczku ale jeszcze nie zawsze to działa. Zobaczy kota i chce do niego lecieć
UsuńKto lepiej tego nie zrozumie niż inna matka! Jesteśmy wielozadaniowe i wspaniałe! :D
OdpowiedzUsuńFantastyczna akcja, pokazuje jak mnóstwo spraw trzeba ogarnąć, znaleźć czas nie tylko dla innych, ale też dla siebie, wcisnąć w rozkład dnia kilka minut na docenienie szczęścia codziennego dnia. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Sama prawda o życiu matki.
OdpowiedzUsuńCiekawa akcja, nie słyszałam o niej, bo pewnie tylko leżę w domu i pachnę ;)
OdpowiedzUsuńDzień matki jest po brzegi wypełniony zajęciami :)
OdpowiedzUsuńOd ranka aż do nocy. U nas nawet i w nocy, bo ALa się ciągle budzi
Usuńskąd ja to znam :D mi ostatnio ktoś zarzucił że przecież moja mama może się zająć Donem bo przecież "siedzi w domu" a ja ma iść do pracy także tego tego ... pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńPytanie jeszcze czy Twoja mama w ogóle chce, w końcu to nie obowiązek dziadków
UsuńRola mamy, to najcięższa, ale najfajniejsza "praca" na świecie :)
OdpowiedzUsuńTo już kolejny wpis z tej akcji który czytam i każdy jest mega prawdziwy. Może w końcu do niektórych dotrze, że "siedzenie" w domu z dzieckiem to też praca i może nawet bardziej wymagająca.
OdpowiedzUsuńTych wpisów powstało 17, więc jest co czytać
UsuńJa też odkąd zostałam mamą dwójki nie ogarniam wielu rzeczy, ale to chyba rezultaty życia na ciągłej karuzeli :) Bardzo fajna akcja, cieszę się, że też w niej brałam udział :)
OdpowiedzUsuńZ 2 z pewnością jest trudniej, chociaż ma się tez wiekszą wprawę
UsuńBardzo fajny pomysł na blogowy projekt :) Jestem mamą na wychowawczym i dobrze wiem jak to jest ;)
OdpowiedzUsuńNajcieższa ale zarazem najpiękniejsza rola na świecie
OdpowiedzUsuńCzytam Twój wpis z nadzieją, że za kilka miesięcy też będę miała czas na "odpoczynek przy kotletach" :D
OdpowiedzUsuńGorzej będzie z ich zjedzeniem. Perełka będzie wyciągać po nie ręce
UsuńŚwietna akcja fajnie, że mnie dziewczyny w nią wkręciły. Jesteś mega zorganizowana.
OdpowiedzUsuńStaram się chociaż różnie wychodzi
UsuńPopieram tę akcję :)
OdpowiedzUsuńKońcowy rysunek rozbawił mnie na całego. Mam nadzieję, że tatusiowie też czytają blogi parentingowe. Niech wiedzą, jakimi heroskami są ich żony.
OdpowiedzUsuńNa pewno mój partner czyta ;p ale mam nadzieję, że akcja trafi do większej ilości mężczyzn
UsuńDziękuję Ci bardzo za udział. Jak zawsze wpis jest mega :) miło czyta się komentarze ;)
OdpowiedzUsuńA ja Ci dziękuję za zaproszenie mnie i gratuluję pomysłu na świetną akcję
UsuńPomimo nawału obowiązków lubię swoją pracę ;) I mam dwóch pracodawców, hehe
OdpowiedzUsuńBycie mama to najciezsza zarazem najcudowniejsza praca na swiecie
OdpowiedzUsuńPopieram akcję!
OdpowiedzUsuńŚwietna akcja. Czytam wpisy po kolei. Bycie mamą nie jest łatwe. :)
OdpowiedzUsuńno tak, cały dzień nic nie robisz! - z takimi stereotypami walczymy :)
OdpowiedzUsuńjak widać po wpisach z akcji, mama się nie obija, nie leży i nie pachnie, a tak naprawdę pracuje cały czas!
I właśnie dlatego kobiety rezygnując z pracy na rzecz opieki nad dzieckiem powinny dostawać normalne wynagrodzenie od państwa!!!
OdpowiedzUsuńNiesamowite są te Wasze historie... Znam to wszystko aż za dobrze ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
:D Samo życie. Ja tych wszystkich, którzy mówili, że fajnie mam, bo się bawię, zapraszałam na tę zabawę ;) Zazwyczaj po godzinie wszyscy uciekali ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie chciałam wziąć udział w tej akcji, ale miałam już inny post zaplanowany na poniedziałek. Tak czy siak, może jeszcze kiedyś ponowicie tę inicjatywę i wciągniecie nowe blogerki - bo takie uświadamianie niektórych ludzi jest naprawdę potrzebne i na wagę złota :)
OdpowiedzUsuńNie zawsze da się we wszystkim wziąć udział. Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja
UsuńŻyć nie umierać :) Na szczęście mam świadomego męża ;)
OdpowiedzUsuńTak, tak, leżymy i pachniemy po całym dniu w domu z dzieckiem/dziećmi!!! Ja to pachę na pewno: pampersami, oparami z kuchni po gotowaniu, potem po sprzątaniu lub choć częściowym ogarnianiu bajzlu w domku na co dzień ;) Ehhh... co ja się będę rozpisywać! Wiecie o co chodzi :)
OdpowiedzUsuńJestem mama trójki dzieci i wiem dokładnie, co znaczy być w domu z dzieckiem. Na szczęście moja najmłodsza córka jest spiochem i wstaje po godz. 9.00 rano :)
OdpowiedzUsuńU nas pobudka zwykle 6-7
UsuńMy to mamy fajnie w tym domu :)
OdpowiedzUsuńJa od jakiś 3 dni chodżę na rzęsach - chyba przesilenie wiosenne mnie złapało a Ada ma cały czas fazę na ręcznika.
Widzę że mamy podobną pamięć do prania :) heh bywają gorsze i lepsze dni, ostatnie tygodnie są u nas gorsze. Mały potrzebuje mnie cały czas, ząbki bolą a żadnego nie widać :( niecierpliwi tekstów w stylu że mały jest roznoszony. Doprowadzają mnie do szału. Powodzenia z szukaniem pracy! :) szukasz czegoś konkretmego?
OdpowiedzUsuńW sumie idealnie byłoby dostać pracę w moim zawodzie - pedagog, generalnie coś z dziećmi. A z drugiej strony nie wiem, czy wówczas podołam psychicznie - w pracy dzieci, w domu dziecko. Póki co najważniejsze to dopasowanie godzin do pracy żłobka. Po jednej rozmowie kwalifikacyjnej chcieli mnie zatrudnić (jeszcze nie podjęłam decyzji), ale chyba muszę odmówić bo godziny ciężkie do pogodzenia.
UsuńCo prawda moje dziecko już odchowane, ale pamiętam ile pracy kosztuje "siedzenie" w domu. (Swoją drogą którą młoda mama ma czas w ogóle usiąść?)
OdpowiedzUsuńBycie mamą to praca taka sama jak inna.
OdpowiedzUsuńHaha, super akcja. Mój partner ostatnio siedząc przy piwku po pracy powiedział, że jest zmęczony (ja akurat walczyłam z kolejnym pampersem) i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć dodał: "Znaczy nie mówię, że bardziej niż ty, kochanie, chodzi mi o to, że TEŻ jestem zmęczony", a po chwili "w sumie to nie zazdroszczę ci, za nic bym się nie chciał z tobą zmienić, wolę jednak chodzić do pracy :P" Więc na szczęście partnera mam cudownego i pomaga mi jak może, podział domowych obowiązków przyszedł nam dość naturalnie jak pojawiła się Julka. Gorzej z bezdzietnymi znajomymi, dla nich bardziej się siedzi w domu i nic nie robi :P
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem i wszystkie pozostałe mamy. Sama poruszyłam ten temat u siebie na blogu pisząc o etacie macierzyńskim☺ zapraszam do lektury. Przebywanie z małym dzieckiem w domu, to naprawdę ciężka praca, ale jakże wdzięczna i potrzebna☺
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł. W końcu mama nic nie robi i tak świetnie się bawi. To czemu sie tym nie pochwalić? :)
OdpowiedzUsuńJa mam mieszane uczucia. Z jednej strony wkurza mnie, że tatusiowe i znajomi uważaja macierzynski i wychowawczy za urlop i ze tylko siedzimy i sie z dziecmi bawimy. Dla mnie macierzynski byl obciazajacy psychicznie, turyna mnie wykanczala, karmienia, usypianie itp, ale z drugiej strony jako matka juz pracujaca uwazam, że troche marnowalam czas, ktory mialam podczas opieki nad dziecmi. Moglam wiecej robic dla siebie i wiecej dla dzieci, a ja zamulalam przed telewizorem, zamiast uczyc sie hiszpanskiego, gotowalam obiady zamiast wyjsc na dwugodzinny spacer z dzieckiem. No rozne rzeczy moglam robic, a teraz kiedy wrocilam do pracy dziwie sie ile rzeczy jestem w stanie ogarnac mimo ze ponad osiem godzin spedzam pracujac zawodowo
OdpowiedzUsuńAch, pamiętam ten czas kiedy Melania była malutka. Wszystko było na mojej głowie, a moim zadaniem było jeszcze uczyć się na studia i pisać magisterkę. To ciężki czas i ktoś, kto twierdzi, że matka w domu nic nie robi, to albo nigdy nie zajmował się dzieckiem i domem, albo jest po prostu ograniczony umysłowo ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej akcji, ale w pełni się z nią zgadzam. Już jakiś ładny czas temu napisałam tekst o matczynych frustracjach ;-).
OdpowiedzUsuńPrawda jest taka, że bycie rodzicem to praca 24h/dobę i nie ma niczego co byłoby bardziej absorbujące. To co wprowadziłam do naszego domu po narodzinach drugiego dziecka to zmiana priorytetów. Najważniejsze jest dobro malucha i moje - a ewentualny bałagan świadczy o tym, że mieszkamy w tym domu, a nie tylko przebywamy. Podział obowiązków to podstawa - wtedy nagle męża oświeca, że pewne obowiązki same się nie robią ;-)
Super tekst, fajnie gdyby mężczyźni również go przeczytali :)
OdpowiedzUsuń