Czego nauczył mnie rok macierzyństwa?
3/09/2017
Tak, czas szybko upływa.
Alicja skończyła wczoraj rok, a dla mnie z jednej strony minęło to
zbyt szybko, a z drugiej nie pamiętam już jak wyglądało moje życie
bez niej. Pewnie to znacie prawda?
Z okazji jej pierwszych
urodzin postanowiłam napisać na blogu coś szczególnego.
Podsumowanie tych 12 wspólnych miesięcy? Byłoby to chyba jednak
zbyt zwyczajne, więc pomyślałam o nieco innej formule. Pokażę
Wam czego ten rok mnie nauczył. Bo „siedzenie” w domu z
dzieckiem nie czyni z kobiety infantylnej. Nie cofa się w rozwoju,
nie zapomina swoich umiejętności. Pamięta o swojej wartości i...
rozwija się! Tak, zobaczcie czego można się nauczyć dzięki byciu
rodzicem.
Ja nauczyłam się, że...
Trzeba dobrze
wykorzystać każdą sekundę, minutę, godzinę
Ile
trwają drzemki Waszych pociech? Ala zwykle w ciągu dnia śpi 2 razy
po pół godziny. Zwykle... Czasem dostaję nagrodę i drzemie
godzinę-półtorej, czasem zdążę pójść tylko do toalety i gdy
włączam czajnik słyszę, że już się wierci. Dlatego nie ma
czasu na marnowanie go. Mogę przez 5 minut siedzieć bezczynnie i
głaskać kota, mogę przeglądać telefon, ale... potem będę mieć
pretensję, że nie zrobiłam nic produktywnego. Tak samo jest
zresztą wtedy, gdy Ala nie śpi. Czasami świetnie bawi się sama i
w takiej chwili (bo nie łudźmy się, trwa to co najwyżej kilka
minut) można zawsze coś zrobić – przetrzeć stół, powiesić
pranie, pozmywać. Wówczas gdy Ala zaśnie będę miała czas tylko
DLA SIEBIE, nie DLA DOMU.
Jestem mistrzynią planowania
Zawsze byłam dość zorganizowana. Lubię planować. A odkąd na świecie jest Ala widzę ogromną różnicę między niezaplanowanym dniem a uporządkowanym. Gdy nie wiem, co muszę zrobić w ciągu dnia zwykle pół dnia mija szybko i okazuje się, że poza zabawą nic nie zrobiłam. A gdy wieczorem poprzedniego dnia wyznaczę sobie 6 celów (u mnie to taka idealna liczba, którą jestem w stanie zrealizować) to po kolei je odhaczam. Jakie to plany? Czasem prozaiczne, innym razem bardziej ambitne. Obecnie może to być np. wyjście na pocztę, przejrzenie ogłoszeń o pracę, napisanie artykułu na bloga, porządne umycie kociej kuwety, poukładanie w jednej szafce z ubraniami i zrobienie zdjęć na bloga.
Nie zawsze wszystko można zaplanować
Na początku ustalałam sobie 8 celów na dany dzień. Jednak zorientowałam się, że to zdecydowanie za dużo i nie ma to sensu. Głównie dlatego, że kilku rzeczy nie zdążyłam zrobić i codziennie przepisywałam je na kolejny dzień. Teraz już wiem, że zawsze trzeba zostawić sobie margines na nieprzewidziane wydarzenia. Szczególnie mając dziecko! W końcu co z tego, że zwykle jej drzemki łącznie trwają około półtorej godziny? Może dzisiaj będzie ją coś bolało i da mi tylko pół godziny dla siebie? A może zrobi większą kupkę, czy bardziej się ubrudzi podczas jedzenia i sprzątanie oraz pranie ubranek pochłonie więcej czasu niż zwykle?
Potrafię wytrzymać
bez snu
Zawsze
byłam wielkim śpiochem. Przed ciążą lubiłam położyć się
najpóźniej o 22, wstawałam różnie – najczęściej o 7-8. W
ciąży Ala dawała mi pospać i zwykle moja noc trwała 10-12
godzin. Nic więc dziwnego, że obawiałam się nieprzespanych nocy.
Nie wiedziałam, jak to będzie, gdy urodzi się Ala. Czy w ogóle
usłyszę jej płacz (mam mocny sen) i czy będę w stanie wstawać
do niej co kilka godzin? Przyznaję, że czasami podnoszę się z łóżka „z
automatu” - karmię, przytulam, odkładam prawie na śpiąco, nie
do końca jestem sobie w stanie rano przypomnieć ile razy wstawałam,
o której godzinie, czasami nie pamiętam co mówiłam. Ale wstaję zawsze. Rano budzimy się przeważnie o 6 (!) a ja już zwykle jestem
wtedy w stanie normalnie funkcjonować i czuję się w miarę
wyspana.
Nie zrażam się
porażkami
Zawsze
chciałam być we wszystkim najlepsza. Jednak tak się nie da. Nie ma
ideałów. Pokaż mi kobietę, która daje z siebie 100% jako
partnerka, matka, gospodyni i kobieta pracy. Fakt, jesteśmy
wielozadaniowe, potrafimy świetnie się zorganizować, ale czy
zawsze musimy wykorzystywać 24 godziny, poświęcając sen? Nie!
Macierzyństwo nauczyło mnie odróżniania tego, co naprawdę się
dla mnie liczy, a co trochę mniej. Jasne, chciałabym być idealną
kucharką i cukiernikiem. Gdy mam urodziny super byłoby poczęstować
gości domowym tortem i ciastem i zebrać masę pochwał. Jednak czy
kupione ciasto będzie gorsze w smaku, a brak pochwał jest dla mnie
trudniejszy do przeżycia niż brak czasu dla dziecka? Nie! Moje
priorytety trochę się zmieniły. Zauważyłam też, że są sfery,
w których zależy mi, by się sprawdzać (macierzyństwo, blog) i są
te, w których porażki mniej mnie martwią. Przykład? Gotowałam
zupę dla nas (mnie i partnera) i dla Ali. Zupa córki szybciej się
ugotowała, więc zaczęłam ją karmić. W tym czasie w naszym
„dorosłym” krupniku wsiąkła woda w kaszę...
Z dzieckiem nie trzeba siedzieć tylko w domu
Kiedyś myślałam, że podróżowanie z maluchem to zły pomysł – długa droga, milion rzeczy do zabrania. A jak jest rzeczywiście? Codzienne spędzanie czasu tylko w domu i na spacerach może zrobić się monotonne. Warto więc urozmaicać sobie dni. Dzisiejsze mamy chętnie wybierają się na basen lub na zajęcia dla maluszków. My byłyśmy nawet nad morzem (pisałam o tym w tekście 8 zalet wakacji z niemowlakiem) - a droga z przerwami zajęła nam chyba z 9 godzin.
Bez dziecka nie jest łatwo wyjść
Uwielbiam wychodzić z domu z Alą. Bez niej też, ale ciągle zdarza mi się to rzadko. Karmię piersią, do tego pokutuje u mnie myśl, że to ja znam ją najlepiej. Kiedyś dziwiłam się, że mamom tak ciężko jest gdzieś wyjść samej i zostawić z kimś dziecko, albo zamartwiają się przez pierwsze dni powrotu do pracy. Teraz rozumiem to doskonale. Chociaż wiem, że tata, czy dziadkowie potrafią świetnie zająć się Alą to jest to dla mnie konieczność. Wcześniej, gdy mój pokarm był jedynym co Ala jadła a ja nie lubiłam odciągać mleka – brałam Alę ze sobą wszędzie. W końcu można pójść na zakupy, do fryzjera, do urzędu samej, ale równie dobrze można też z dzieckiem. Nawet, gdy wybierałam się na lodowisko myślałam o tym, by dziadkowie pojechali z nami i w trakcie mojego jeżdżenia spacerowali z Alą w pobliskim parku.
Zdrowy egoizm jest potrzebny
Opieka nad dzieckiem jest najważniejsza, jednak trzeba myśleć też o sobie. Lubię pić kawę, więc po prostu sobie ją robię nawet, jeśli Ala trzyma się wówczas kurczowo moich nóg. Jestem wyjątkowo zmęczona lub boli mnie głowa? Mogę udawać twardzielkę, ale mogę też po powrocie partnera położyć się chociaż na godzinkę. A że uwielbiam siedzieć w lecie w basenie to zdarzały się dni, gdy ja spędzałam czas w wodzie, a tata z Alą na kocu.
Myślę o innych
To nie było łatwe w moim przypadku. Mam starszego brata. Zawsze był dość samodzielny i odpowiedzialny, nawet jako dziecko. W związku z tym ja jako młodsza córeczka wymagałam więcej pomocy. I być może się do tego przyzwyczaiłam – że wszyscy są dla mnie i staną na rękach, by mi pomóc. Zawieźć na imprezę 20 km od domu, gdy tato teoretycznie powinien być wówczas w pracy? A co tam, dla córki zwolni się wcześniej z pracy tym samym zarabiając mniej. Lecieć po tusz do drukarki wieczorem, bo mnie się na ostatnią chwilę (jak zawsze) przypomniało, że na jutro na pierwszą lekcję muszę coś wydrukować? Nawet, gdy byłam już pod koniec ciąży dowiedziałam się, że aby móc Alę zarejestrować w USC we Wrocławiu potrzebuje wziąć swój akt urodzenia z miasta zameldowania. I znów rodzice jeździli załatwiać. Mimo że jestem dorosłą kobietą to dopiero macierzyństwo uczy mnie odpowiedzialności. W końcu Ala sama się sobą nie zajmie, nie dopilnuje też szczepień, zakupów itp. Mam nadzieję, że i ja będę w przyszłości w stanie do wielu poświęceń dla niej.
Dążę do spełniania
swoich marzeń i planów
Dzięki
macierzyństwie zrozumiałam, że to nie ja jestem najważniejsza,
ale jednocześnie też to, że ja też się liczę. Szczęśliwa mama
to szczęśliwe dziecko, więc jeśli do spełnienia nie wystarczy mi
pochłonięcie się w wychowanie córki to powinnam robić coś dla
siebie! I nawet w tym myśleniu o sobie jest też myślenie o dziecku
– tak, by była kiedyś dumna z moich osiągnięć. Stąd pojawiło
się najpierw moje pisanie na blogu, a teraz dążę do powrotu na
rynek pracy.
Cierpliwość i to moje 3 imię
Jeszcze nie drugie, bo przyznaję, że ciągle się tego uczę. Nie zawsze jest łatwo, ale podobno zestresowana matka to i marudzące dziecko, więc... dajmy sobie na luz.
Jestem kreatywna
Bez tego bym zginęła. W końcu Ali nudzą się zabawy już po kilku minutach, więc trzeba wymyślać stale nowe.
Zdobywam nowe
umiejętności – pisanie bloga i... robótki ręczne
Zdradzę
Wam, że już kiedyś pisałam kilka blogów. Jako nastolatka. Żaden
na poważnie. Ten jest zdecydowanie najbardziej profesjonalnym z
nich. I to dzięki Ali – gdyby nie ona, nie miałabym tematów do
pisania. To jest moja pasja, miejsce, w którym mogę się
realizować. A realizacja może przyjmować wiele imion. Gdy byłam w
ciąży z podziwem śledziłam mamy, chwalące się na Facebookowych
grupach swoimi umiejętnościami – szyciem literek dla dziecka,
metryczką, ubrankami, koszami na zabawki, pieczeniem ciast. Mam
wrażenie, że dzięki nowej roli jaką jest macierzyństwo
zauważamy, co jest potrzebne dla maluszka, a samodzielne wykonanie
tego sprawia nam radość. Nie wyobrażałam sobie, że JA manualne
beztalencie zrobię coś podobnego sama. I chociaż na swoim koncie
nie mam pięknych szytych ozdób, czy karuzeli domowej roboty
to wzięłam się za zrobienie spódniczek tutu dla mojej małej
królewny. Machnęłam nawet dla niej metryczkę. Oczywiście w
Paincie, bo innych programów jeszcze nie ogarniam.
Poznaję nowe smaki
Macierzyństwo
uczy nas wiele. Nie tylko są to emocjonalne kwestie, ale także te
namacalne. Możecie się śmiać, ale... nigdy nie jadłam na
przykład dyni. Poznałam ją dopiero, gdy zaczęłam podawać córce stałe pokarmy. Poza tym jestem teraz bardziej świadomym konsumentem.
Kupując żywność wcześniej patrzyłam jedynie na datę
przydatności i kalorie, teraz czytam też skład.
Będę lepszym
pedagogiem!
Mimo
że skończyłam studia pedagogiczne, pracowałam z dziećmi to gdy
urodziłam córkę przekonałam się, ile jeszcze nie wiedziałam
o... dzieciach! Teorię rozwoju człowieka, kryzysy, bunty miałam w
małym paluszku. Potrafiłam zmieniać pieluszki, karmić, w szkole
policealnej miałam nawet ćwiczenia z kąpania niemowlaków
(oczywiście na fantomach). Jednak przyznam szczerze, że poza tym
czego nauczyłam się na studiach i tym co później było mi
potrzebne do pracy w żłobku niewiele się dowiadywałam. Dopiero,
gdy zostałam mamą zaczęłam czytać o tym, co to jest BLW,
dlaczego chodziki są złe, a dzieci do 2 urodzin nie powinny spać
na poduszce mimo że większość maluchów w żłobku ma i kołdrę i
poduszkę. Możliwe też, że teraz będę bardziej „czepialskim”
rodzicem, bo Ala idzie właśnie do żłobka, a ja albo będę
musiała się zaprzeć i dać Ali inny kubeczek, albo przełknąć
niezdrowe kubki-niekapki. Bo z takich w żłobku Ala ma pić.
Kocham bezgranicznie!
W
tym tekście było wiele namacalnych nowych umiejętności, jednak
nie może zabraknąć najważniejszego – miłości. Uczucie do
własnego dziecka nie sposób opisać. To najsilniejszy rodzaj
miłości, bo przecież bez względu na to jak wygląda nasze
dziecko, jak się zachowuje, jakie wybory będzie podejmowało w
przyszłości – miłość rodzica do dziecka (i mam nadzieję, że
działa to w 2 strony) nigdy nie słabnie. To ten typ miłości,
której możemy być zawsze pewni.
Kolejne lata pewnie
nauczą mnie równie wiele. Przede mną robienie warkoczy,
rozwiązywanie zadań z matematyki i fizyki, opowiadanie o miesiączce
i pierwszych randkach. A już dzisiaj zapraszam Was na tekst, który
ukaże się jutro – będzie to kontynuacja tematu, ale tym razem to
nie ja będę się w nim wypowiadać. A dodam, że to będzie
pierwszy taki wpis.
Czego Was nauczyło
macierzyństwo? Co zmieniło się w Waszym życiu, co pozostało bez
zmian? Co Was zaskoczyło? A być może ta rola dopiero przed Wami?
47 komentarze
Jeju jaka ta spódniczka jest słodka! Przypomniała mi czasy, w których mama dla nas szkrabów robiła stroje na bale przebierańców! :) Niby nic takiego, a pamiętam to dziś. Fantastyczne wspomnienia.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo dobrego! :)
Ooo bale jeszcze przede mną, teraz łatwiej kupić lub wypożyczyć, ale kto wie? Może też będę coś szykować dla córki
UsuńWidzę, że podobnie wykorzystałyśmy rok macierzyństwa :)
OdpowiedzUsuńPięknie się to czyta, sama jestem w 6 miesiącu ciązy. Ciekawa jestem jakie będą moje przemyślenia za rok...
OdpowiedzUsuńOczywiście o tym wiesz, czego mnie macierzyństwo nauczyło. Najważniejsze to chyba samodzielności, choć do dzisiaj mam lenia w pewnych sprawach. Myślę, że życie z jedynakiem może być bardziej uporządkowane. Przyznam, że tęsknię za beztroskim spacerem z jednym dzieckiem, za możliwością wyjścia samej bez męża.
OdpowiedzUsuńPewnie tak, jedno dziecko to i jeden rytm dnia, trzeba dzień podporządkować pod jedno dziecko.
UsuńTo był bardzo pozytywny rok! :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam. Widzę, że jesteś bardzo aktywną mamą i robisz wszystko, aby dobrze wykorzystać ten wspólny czas. Ucałowania dla Młodocianej!
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńOoo, czyli nie tylko ja nie pamiętam czy wstawałam w nocy i o której! ;-)
OdpowiedzUsuńA na poważnie - macierzyństwo zmienia życie o 180 stopni. Możemy myśleć, że jesteśmy przygotowane teoretycznie, ale dopiero praktyka pokazuje nam na czym to wszystko tak naprawdę polega :)
Ujełaś to w pięknych słowach. Te wszystkie chwile czekają na mnie i na mojego Bąbelka. Ja po dwóch msc spędzonych z Adą nie mogę sobie wyobrazić tego że chciałam iść tylko na pół roku macierzyńskiego 😱
OdpowiedzUsuńJa kiedyś też myślałam, że będę chciała szybko wrócić do pracy i ze kariera będzie dla mnie bardzo ważna. A ten rok minął tak szybko, że i to wydaje mi się za mało.
UsuńBardzo piękne zestawienie. Życzę Ci aby kolejny rok przyniósł jeszcze więcej ciekawych, pięknych doświadczeń
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńPamiętaj, że uczymy się całe życie! A każdy rok to nowe wyzwania <3
OdpowiedzUsuńOczywiście wiem, że każdy rok wiele mnie nauczy. Ten był przełomowy, bo pierwszy w roli mamy ;)
UsuńSuper podsumowanie. Bardzo pocieszające, że przez te miesiące spędzane z dzieckiem w domu można nie stać w miejscu, a się rozwijać. Dużo dobrego i sto lat dla Ali;)
OdpowiedzUsuńDziękujemy ;)
UsuńCałkiem niedawno i moja Zosia miała roczek - prawda, że to zmusza do refleksji? Właściwie refleksje przychodzą same. Taki rok już nigdy się nie powtórzy. Nawet, kiedy będziemy miału drugie dziecko, te doświadczenie, które nabyłyśmy teraz są mam wrażenie najwazniejsze i wprowadzają najwięcej zmian. I tak powinno być. Czasem cholernie ciężko, ale zawsze produktywnie i szczęśliwie.
OdpowiedzUsuńP.S. teraz już z górki, nie? ;)
Jeszcze tylko adaptacja w żłobku, praca i będzie z górki ;)
UsuńUmiejętność planowania to naprawdę przydatna rzecz.
OdpowiedzUsuńU mnie jeszcze z tym bywa różnie.
Pozdrawiam
U mnie tez zdarzaja się gorsze dni, jak pewnie u każdego ;) Ale na ogół jestem dość zorganizowana
UsuńBardzo szczery wpis - ujęłaś mnie tym :)
OdpowiedzUsuńA wiesz czego mnie nauczyło macierzyństwo? Że nadal jest ze mnie wielkie dziecko. Bo wolę usiąść z moimi babami na podłodze i budować fortecę z klocków niż lecieć na kolejną posiadówę przy stole z dorosłymi ;)
Wszystkiego naj dla Alicji - i dla Ciebie, roczna mamo :D :*
Dziękujemy ;)
UsuńDziewczyny na pewno są zachwycone z Twojej dziecięcej odsłony
Niby tylko rok a tyle wartościowej nauki!
OdpowiedzUsuńA ile jeszcze przed Tobą :D
Wielozadaniowości i planowania na pewno :) Macierzyństwo to lepsza szkoła niz wszelkie uczelnie!
OdpowiedzUsuńwspaniały wpis:) Ja każdego dnia uczę się czegoś nowego. Ostatnio dzięki dzieciom nauczyłam się na nowo dbać o siebie.. Było mi to potrzebne i teraz jeszcze lepiej mogę się spełniać w roli mamy:)
OdpowiedzUsuńO tak, nie możemy zapominać o sobie. Nasze przyjemności też są ważne.
UsuńMimo wszystko dużo się uczymy od dzieci i na nowo poznajemy siebie! Mamy mają wielką moc! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo wartościowy tekst. Dzieci naprawdę dużo nas uczą. Ja na swoje maleństwo wciąż czekam i mam nadzieję, że w końcu się pojawi. Jeżeli chodzi o dynię to ja też spróbowałam dopiero ze swoim chrześniakiem ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby maleństwo się u Was pojawiło.
UsuńFajnie napisane. Szkoda, że nie wpadłam na taki pomysł z rozpisywaniem celów. Teraz moje dziecko jest duże. Popołudniami mamy mało czasu. Ja pracuję, ona przedszkole. Dom wiecznie zapuszczony. Chyba sprobuje sobie rozpisac np 3 cele. Na macierzyńskim wiekszosc rzeczy mi sie udawalo tz dziecko nie bylo przeszkoda w rozwieszeniu prania czy zrobieniu kawy i nie do końca to kumam. Ja robiłam to i tyle, a mała w tym czasie coś robiła obok mnie czy siedziała w leżaczku.
OdpowiedzUsuńJa za niedługo pójdę do pracy i aż się boję jak wtedy będę dawałam radę organizacyjnie i oczywiście też tego, ze bedziemy mieć mniej czasu dla siebie. Ale zobaczymy jak to wyjdzie.
UsuńU nas już 14 miesięcy! Czas z maluchem pędzi szybko, ale człowiek docenia każdą chwilę :) Zdecydowanie macierzyństwa zmienia na lepsze ;)
OdpowiedzUsuńTo piękna inspiracja dla mnie jako przyszłej matki.
OdpowiedzUsuńMasz rację, po urodzeniu dziecka człowiek się zmienia i uczy wielu nowych rzeczy :) śliczna spódniczka ci wyszła :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) Nie podejrzewałabym siebie wczesniej o takie zdolności
UsuńDla mnie macierzyństwo to cały czas wciąż coś nowego, nowe doświadczenia, niespodziewane zwroty akcji ale kocham byc mamą.
OdpowiedzUsuńGdyby ktoś mnie zapytał, czego nauczyło mnie macierzyństwo to bez wahania jako jedną z cech wymienilabym cierpliwość. Mając w domu prawie siedmiolatka i prawie czterolatka, mogę powiedzieć ze to już prawie moje pierwsze imię ;)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze się tego uczę
UsuńNic dodać nic ująć. Piękny wpis. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo motywujący post, pokazuje jak bardzo można odkryć siebie na nowo, inaczej, ile wyzwolić w sobie możliwości. Spódniczki cudne, a metryczka słodka i urocza, gratuluję :)
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńPiękny, życiowy, wzruszający tekst! Mamy wiele wspólnego! Np. z planowaniem miałam podobnie jak Ty, zawsze ustalałam więcej, niż jestem w stanie zrobić. Teraz wypisuję najważniejsze rzeczy a resztę wrzucam w rubrykę - MOGĘ ZROBIĆ, GDY BĘDZIE CZAS. Dziecko uczy bardzo dużo, poznajemy siebie od nowej strony, potrafimy robić rzeczy, o które wcześniej siebie nie posądzałyśmy! Fajnie, że wspomniałaś o zdrowym egoizmie - wiele osób o nim zapomina, a sama dość późno się go nauczyłam. Ale on jest ważny... i zdrowy!
OdpowiedzUsuńNiewiele nas różninz tego, co widzę. Macierzyństwo zmienia nas i obraca życie do góry nogami. Wszystko jest inne, czasu o wiele mniej, na wiele rzeczy nie można sobie pozwolić tak jak kiedyś a mimo tego człowiek nawet o tym nie myśli. Moja Amelka skończyła rok w lutym a ja podobnie do Ciebie z jednej strony nie wyobrażam sobie życia bez niej, a z drugiej myślę gdzie ucieka ten czas?
OdpowiedzUsuńSuper podsumowanie. A robótki ręczne piękne ☺
OdpowiedzUsuńpowodzenia na kolejny rok
OdpowiedzUsuń