Terror piersi czy butelki?
9/19/2016
Ostatnio
natrafiłam na wpis na innym blogu dotyczący laktatoterrorowi.
Weszłam, przeczytałam. Zabolało. Nie to, co było tam napisane. Już się przyzwyczaiłam do komentarzy w stylu: "Moje dziecko ważyło 4,5kg, duży chłop, więc mleko z piersi przestało mu wystarczać i zaczęłam dokarmiać". Gorsze było to, kto to napisał. Matka
karmiąca piersią przez 10 miesięcy. Zabolało głównie to, że
podczas 9 miesięcy ciąży i następnych 10 karmienia nie zdążyła
choć trochę dowiedzieć się na temat laktacji tak, aby nie
utrwalać mitów.
Jak
to jest z tym terrorem
Wiecie,
czasem mam wrażenie, że mamy źle trafiają. Te, które karmią
sztucznie spotykają samych zwolenników karmienia piersią.
Natomiast mamy karmiące naturalnie słyszą tylko „dokarmiaj,
dokarmiaj, dokarmiaj”. Myślę, że po prostu to jest tak, że
jesteśmy bardziej wyczulone na krytykę. Łatwiej zapamiętujemy
osoby o sprzecznych poglądach do naszych, niż te, które poklepały
nas po ramieniu, mówiąc „dobrze robisz”.
Uważam,
że obie grupy mam mogą czuć się troszkę sterroryzowane. Jak?
Terror
piersi
Zacznijmy
od szpitala. Kobieta urodziła dziecko. Żadna z położnych nie
zapytała czy
będzie
karmić piersią. Usłyszała jedynie: „Ale jak to, pani chce pić
wodę gazowaną? Jak Pani później nakarmi dziecko? Przecież zaraz
je Pani przywiozą.” (Pomińmy fakt przekazywania mitów na temat
diety matki karmiącej). Nie było pytania, czy w ogóle zamierza
karmić piersią. Dla personelu medycznego to oczywiste. Wiele mam
nie potrafi się sprzeciwić naciskom i mimo planowania karmienia
mlekiem modyfikowanym podejmują próbę karmienia piersią. Inne gdy
otwarcie mówią, że nie chcą podać dziecku piersi spotykają się
z długą dyskusją ze szpitalnym doradcą laktacyjnym. Jednak myślę,
że takie uświadamianie jest potrzebne. Warto przekazać matce
pełnie informacji tak, aby mogła świadomie podjąć decyzję, że
na pewno nie chce karmić piersią.
Potem
spotykasz matki karmiące piersią w miejscach publicznych. Na pewno
robią to celowo. Obnoszą się z karmieniem. Chcą pokazać, że są
lepszymi matkami. Albo karmią tak, bo to teraz modne. A jaka jest
prawda? Karmią, bo muszą
i wcale nie chcą zrobić na złość innym mamom.
Terror
butelki
Wróćmy
znów do szpitala. Kobieta jest po porodzie. Wszyscy uznają za
oczywistość to, że będzie karmić piersią. Ale jednocześnie nie
mają nic przeciwko, gdy codziennie po kilka razy przychodzi po
magiczne buteleczki z gotowym, płynnym mleczkiem. Na noc bierze
nawet zapasy. Nikt nie pyta, dlaczego chce dokarmiać. I super. Nie
czuje się napiętnowana, że potrzebuje karmić sztucznie. Tylko czy
na pewno potrzebuje? Może uwierzyła w słowa koleżanek z sali, że
nie przetrwa nocy bez butelki. Nie wiecie o co chodzi? Ja też nie.
Do dzisiaj. Po porodzie współlokatorki ze szpitala powiedziały do
mnie, żebym na noc wzięła sobie mleko, bo inaczej nie dam rady.
Nie dopytywałam. Posłusznie poszłam po mleko. Butelka stała sobie
na mojej szafce do końca pobytu w szpitalu. Nieotwarta oczywiście.
Noce przetrwałam.
A
gdy kobieta miała cesarkę – o to dopiero nie ma wcale terroru
butelki. Przenoszą kobietę na salę pooperacyjną. Są super
szpitale, gdzie przychodzi położna, pomaga przystawić maluszka do
piersi. Są też szpitale, gdzie dziecko jest w osobnej sali, a na
prośby położnych o to, aby chociaż na chwilę przynieść
dzieciątko słyszy się „jak będziemy mieć czas”. Po 12
godzinach kobieta staje na nogi i sama idzie po swoje dziecko.
Później słyszy, że coś jeść musiało, więc podano mm. Albo
zapewniają, że nic nie dawały dziecku, ale jaka jest prawda tego
kobieta już się nigdy nie dowie. O, nie. Nie ma terroru butelki.
Nawet matce nie dano zdecydować czy można jej dziecko nakarmić
sztucznie. A skoro już urodziła poprzez cesarkę to jeszcze jej
wmawiają, że nie ma pokarmu. W najlepszym razie pojawi się za
kilka dni, a do tego czasu – butelka.
Matka
wraca do domu z dzieciątkiem. Rodzina cała przeszczęśliwa,
wszyscy po kolei wpadają z wizytą. „Karmisz piersią? A jak śpi
w nocy? Budzi się co 3 godziny? No co ty? Daj butelkę na noc to Ci
prześpi dłużej.” Może nie obiecują, że od razu prześpi całą
noc, ale chociaż te 6 godzin bez przerwy. To chyba warto. Odeśpisz
sobie wówczas zmęczenie z całego dnia. Tylko jedna mała
buteleczka, raz dziennie, nikt nie każe dawać Ci mleka przy każdym
posiłku...
A może jednak? Jak dziecko zaczyna płakać, bo ma kolkę to Ci zasugerują, że to przez Twoją dietę. Każą rezygnować po kolei z każdych produktów, aż w końcu zostaje Ci już tylko rosołek i kurczaczek. Oczywiście gotowany na parze. Dziecko dalej boli brzuszek, więc nie ma wyjścia – mówią Ci, że musisz przejść na butelkę.
Później
pójdziesz do pediatry (o tak, specjalista od karmienia piersią, na
pewno na studiach uczył się więcej o laktacji niż wyczytały
świadome mamy). Wmówi Ci, że skoro dziecko nie przybiera pół
kilograma na miesiąc to znaczy, że masz chudy pokarm. Albo wręcz
wodę. I najlepiej będzie jak zaczniesz dokarmiać. Po każdym
posiłku. O tak, nie ma terroru. Przecież nikt nie każe Ci
rezygnować z piersi, wystarczy, że po karmieniu podasz butelkę. To
że dziecko może się wówczas odzwyczaić od cyca to nie ważne.
Najważniejsze, żeby przybierało na wadzę tak, jak mówią
tabelki. Gorzej jak mama zna te tabelki. I podczas bilansu, gdy
pediatra pokręci głową na przyrost wagi powie: „Moje dziecko ma
dzisiaj równo pół roku, waży 6 600 g, podczas porodu miała 3
300 g, więc ma dokładnie tyle ile powinna dzisiaj mieć. Nie
więcej, ale też nie mniej.” Nie daj sobie wmówić, że dziecko
za
mało
przybiera na wadze. To nie robot. Nie każde dziecko waży tyle samo.
Są kruszynki i dobrze im z tym. Dla mnie wyznacznikiem było to, czy
córka moczy pieluszkę, ssie pierś i przybiera na wadze (nawet
ociupinkę). Pamiętaj też, że dzieci rosną skokowo. W 1 tygodniu
przybiorą na wadze więcej, a w innym mniej. A gdy zaczną się
więcej ruszać – waga będzie coraz wolniej się zmieniać.
Jak
dziecko skończy 2 miesiące będziesz słyszeć od bliskich pytania:
„Karmisz jeszcze
piersią?”
a jak minie pół roku to przecież wiadomo, że dziecko je już
zupki, kaszki, owoce, bo przecież na samym mleku to by się
przezroczyste zrobiło.
Po
takich pytaniach chcesz się odstresować, więc włączasz
telewizję. A tam co? Wita Cię reklama mleka modyfikowanego.
Oczywiście pokazują mleko nr 2, ale jakby mogli to pewnie
znalazłaby się reklama z noworodkiem, pijącym mleko 1. Nie mogą.
Bo Ministerstwo Zdrowia zakazuje promocji wszelkich produktów,
wykorzystywanych przy karmieniu sztucznym dzieci do 6 miesiąca
życia. Ot i kolejny argument za terrorem matek mm.
Ja
nie terroryzuje
Mówię
to z całą odpowiedzialnością. Może ktoś odebrać moje słowa za
laktacyjny terror. Tak, karmię piersią. Nie wstydzę się, bo i nie
mam czego. Ale szanuję wszystkie mamy karmiące mlekiem
modyfikowanym. Podziwiam za to, że poświęcają czas na odmierzenie
ilości proszku, podgrzanie i wystudzenie wody, wyparzanie, mycie,
sterylizowanie butelek. Nie uważam z góry, że mleko modyfikowane
to najgorsza trucizna i powinni je wycofać z produkcji. I doceniam
wszystkie mamy, które mówią szczerze: „Nie karmię piersią, bo
to dla mnie obrzydliwe” albo „Nie karmię, bo szybko wróciłam
do pracy” (chociaż wiele mam po powrocie do pracy dalej karmi
piersią to wiem, że wymaga to dużego poświęcenia). Lubię taką
szczerość. Natomiast nie lubię wytłumaczania się. Jak słyszę
historie w stylu „Boli mnie, że uważają mnie za gorszą mamę,
bo nie mogę karmić piersią. Bardzo zależało mi na karmieniu
piersią, niestety moje dziecko się nie najadało.” Albo „Chciałam
karmić piersią, ale moje dziecko nie potrafiło ssać” albo
„Chciałam karmić piersią, ale miałam niewiele pokarmu, a potem
sam
(magia
jakaś) zaniknął”. Ja nie krytykuje tych mam za to, że nie
karmią piersią, ale za to, że skoro im tak bardzo na tym zależało
to dlaczego nie zrobiły nic, by się choć trochę dowiedzieć
czegoś o laktacji. Internet, doradca laktacyjny – mogą obalić
mity chudego mleka. Niestety uważam, że wiele matek karmiących ma
wiedzę o niebo lepszą niż pediatra – lekarz. Wiele mam ślepo
wierzy lekarzowi. Przecież skończył studia. A to że studiował
kilkanaście (kilkadziesiąt) lat temu, w tym o laktacji może miał
1 czy 2 wykłady to nic nie znaczy. On ma tytuł medycyny. Tylko
wiecie co – żeby w Polsce zostać doradcą laktacyjnym także
trzeba najpierw mieć wykształcenie medyczne. Dlatego jeśli szukamy
fachowej rady, bo nie wierzymy mamom z internetowego forum (które
mają za sobą dziesiątki przeczytanych artykułów) to uwierzmy
doradcy laktacyjnemu, którym nie zostaje się po 1 czy 2 wykładach.
Gdzie
ten terror?
Moim
zdaniem w wielu wypowiedziach kobiet karmiących piersią nie ma
terroru. Jest troska i uświadamianie innych mam. Jednak owszem,
zgodzę się, że czasem to i ten terror odnajduje. Kobieta
zamieszcza na forum zdjęcie swojego dziecka. Chce się pochwalić,
bo 2-miesięczniak sam trzyma sobie butelkę i pije mleko. Od razu
komentarze: „super, ale szkoda, że pije modyfikowane”. Ja uważam
takie myśli za zbędne. Zwłaszcza, że nie wiemy, czy ta matka nie
cierpi na chorobę uniemożliwiającą karmienie. A takim komentarzem
może być jej przykro.
Jednak
aby oddać sprawiedliwość terror zauważam także ze strony mam
karmiących sztucznie. Kobieta pyta na forum jak przekonać maluszka
do picia z butelki jej mleka. Musi za tydzień wyjść, a dziecko
protestuje na sam widok butelki. I zamiast poradzić, jak
przyzwyczaić do butelki to pojawiają się komentarze mam karmiących
mm: „Ja karmię od początku mm to przynajmniej nie mam tego
problemu i co tydzień wychodzę z koleżankami. A jak się chce
karmić piersią to się jest uwiązanym w domu.”
Niech
przesłaniem tego wpisu będzie myśl, że „terror” może
występować po obu stronach. Jednak zawsze dostrzeżemy więcej
negatywnych komentarzy niż pochwał, stąd zarówno mamy karmiące
piersią, jak i mamy karmiące butelką czują się krytykowane.
Poświęciłam
trochę czasu na napisanie tego tekstu. Napisz co o nim myślisz.
Możesz to zrobić tutaj lub na mojej stronie na Facebooku – klik.
7 komentarze
Odnośnie fragmentu z akapitu "Ja nie terroryzuje":
OdpowiedzUsuńCzasami nawet jak najlepsze chęci nie wystarczą, żeby móc przełamać niektóre bariery w kwestii karmienia dziecka piersią. Ja bardzo chciałam karmić córkę naturalnie, przez 1,5 miesiąca dobrze szła nam nasza współpraca, że tak ujmę, niestety, po tym czasie nastąpił całkowity upadek. Coraz mniej pokarmu, córcia nie najadała się i płakała, obie przeżywałyśmy masakryczny stres przez 3 tygodnie i mówcie co chcecie, ale odpuściłam. Tak, szukałam przyczyn powstania problemu, tak, miałam rozmowy z doradcą laktacyjnym, z lekarzem, kobietami, które borykały się w przeszłości z podobnymi kłopotami. I nic nie pomogło. Dodam, że w pewnym momencie robiono mi już papkę z mózgu, bo jedna osoba mówiła mi, że coś mogę jeść spokojnie, a druga, że absolutnie mam tej samej rzeczy nawet nie tykać. Samodzielne "eksperymenty" dawały mierne, żeby nie powiedzieć żadne, efekty. Bądź tu człowieku mądry. Przerzuciliśmy się na mm i sama przed sobą musiałam się tłumaczyć, żeby tylko mnie serce nie ściskało z żalu. Może niech pani nie będzie taka pochopna w swoich odczuciach i osądach.
Wiem, że ok. 5% kobiet doświadcza zaniku pokarmu. Jednak argument, że pokarm "skończył się sam" pada z ust większości kobiet, które przeszły na mm. Oczywiście może to być też tak, że kobiety, wiedząc, że jest presja na kp wolą tak powiedzieć niż się tłumaczyć. Bo nie każdemu trzeba opowiadać prawdziwe powody.
UsuńCieszę się, że spróbowała Pani pomocy u specjalistów i jest mi bardzo przykro, że rwnież to nie pomogło. Wiem jednocześnie, że najważniejsze jest, żeby i dziecko i matka dobrze czuli się z tym, jaki sposób karmienia został wybrany. A nieszczęśliwa matka jest gorsza niż podawanie mm, więc nie trzeba się za nic obwiniać.
Co do diety - to utrzymuje mój pogląd, że nie ma wpływu na kolki, gdyż do krwi z której produkwane jest mleko docierają alergeny, alkohol, kofeina.
Ja jestem dużą zwolenniczką karmienia piersią. Oboje dzieci karmię tak od samego początku, jednak moje podejście przy drugim dziecku nie co się zmieniło. Przy synku (21 msc) byłam przeciwnikiem mm -teraz sama mu daje takie- za to przy córce przez doświadczenia z synkiem czasem chciałam podawać butelkę, żeby nie mieć problemu zostawić córki z kimś jak będę musiała wyjść- udało się tylko na cxhwilke, teraz nie chwyci butelki, bo poprostu woli pierś i wybrała. Jakoś daje radę ją zostawiać, choć nie na długo..Wracając: moim zdaniem to jest każdego indywidualna sprawa jak karmi! U nas w szpitalu niestety personel tak dołował mamy w kwestii karmienia typu "źle to Pani robi", "niech Pani idzie po butelkę", że gdyby nie moja upartosć i to, że chodziłam do szkoły rodzenia, to pewnie nie udało by mi się karmić bez żadnego dokarmiania mm. A jak się po mnie darła babka jak nie przyszłam w ogól po butelkę? ze dziecko zagłodzę.. a mój Oluś pojedzony sobie smacznie spał..
OdpowiedzUsuńhttp://sylwiaidzieci2.blogspot.com/
Ja nie jestem przeciwniczką mm. Pewnie przyjdzie czas, że je w końcu podam córce. Już nawet teraz zastanawiam się, czy nie dodawać do kaszek, ale na razie wygrywają kaszki na wodzie. Po prostu uważam, że jeśli ktoś decyduje karmić piersią - to niech to robi bez żadnych nacisków otoczenia, że "trzeba dać butelkę na noc", że "dziecko się nie najada" itp.
UsuńJa jestem wielką zwolenniczką karmienia piersią. Karmię już 2 lata i próbuję odstawić, ale nam to nie idzie... i nie mam nic przeciwko karmieniu mlekiem modyfikowanym, sama kupiłam paczkę MM jeszcze przed porodem "na czarną godzinę", bo po miesiącu musiałam zostawiać malucha pod opieką taty lub dziadków na cały dzień i chciałam być zabezpieczona. Potem okazało się, że mleko spokojnie mogę ściągać i mrozić, ale Tadek nie chciał pić z butelki praktycznie wcale i cycek był najważniejszy! W każdym razie cenię sobie karmienie piersią, tak jak szanuję to, że ktoś chce karmić mlekiem modyfikowanym i mówi o tym otwarcie, tylko jak słyszę historie typy "nie najada się, mleko za chude, nie przesypia nocy...." to mnie krew zalewa, bo często to mity powtarzane bezmyślnie!
UsuńGdy urodziłam drugie dziecko miałam do czynienia z terrorem laktacyjnym otóż gdy miałam moment wykończenia po cc i problem z sutkiem oraz placzaca córką nie chcialam kp to usłyszałam ze jestem zła i wygodną matką musiałam iść na oddział noworodkowy podpisać ze nie będę kp bo tylko wtedy dostałam mleko dla córki. Ja uważam że jest terror dlatego dużo matek tego nie wytrzymuje i traci pokarm.
OdpowiedzUsuńTeż przeszłam przec cc i bardzo mi przykro, że personel nie wspierał Cię. Chwile wykończenia są normalne i warto mieć wtedy wsparcie personelu. Nie rozumiem, jak można powiedzieć kobiecie, która dopiero urodziła, że jest złą matką. Nie wiem, czy nie chciałaś wtedy karmić, czy w ogóle karmić - jeśli w ogóle to może personel chciał zawalczyć o Twoje karmienie tak, aby zmęczenie tuż po porodzie nie zadecydowało o tak ważnej kwestii jak żywienie dziecka. CHociaż ich słowa są niewybaczalne.
UsuńWiesz, myślę, że podpisywanie papierów, aby dostać mleko to przesada, ale z drugiej strony w szpitalu, gdzie ja rodziłam przesada była w drugą stronę - mleko dostawałyśmy na zwykłą prośbę, bez pytania dlaczego go potrzebujemy, bez żadnego zainteresowania - a mnie koleżanki z sali nagadały, że w nocy jest tak ciężko, że bez mm nie dam rady. Może gdyby położne zapytały dlaczego jest mi potrzebne mm to szybciej bym się dowiedziała, że wcale nie trzeba w nocy karmić mm.